 |
szczęscia, z Nią wyglądasz lepiej.
|
|
 |
Jej mała stopa dotknęła zimnej podłogi. Skrzyp, skrzyp, skrzyp. Stawając na palcach, otworzyła drzwi balkonowe i wyszła na zewnątrz. Rześkie powietrze. Dreszcz. Wróciła do domu, rzuciła okiem na śpiącego męża. Nastawiła wodę. Mruczała pod nosem jakąś piosenkę krocząc rytmicznie po kuchni. Przygotowała śniadanie, zaniosła do sypialni. Postawiła na szafce nocnej, pocałowała jego policzek z trzydniowym zarostem. Powoli otworzył powieki, drgnęły mu kąciki ust, założył jej za ucho niesforny kosmyk. -Dzień dobry. Śniadanko, śpiochu. - powiedziała kładąc tacę na swoje nogi. -Jesteś cudowna. Przyglądał jej się wnikliwie, poprawiła włosy i spuściła wzrok. Delikatny rumieniec. Jego ciepły uśmiech, jej dołeczki. Miłość.
|
|
 |
siódmy października. skromnie ubrana, czarna spódnica, czarny płaszcz. rozmazane oczy i czerwona róża w spuchniętych dłoniach. stoi cichutko łkając i wsłuchuje się w żałobne modlitwy za Niego. za swoją miłość. trumna opada w dół . zostaje sama. Ona i ON. Bezradnie klęczy nad jego ciałem pochowanym w pięknej wierzbowej skrzynce. ' Przegrałam kurwa. Dragi mi Cię odebrały. tak po prostu. bezpowrotnie.. mnie się kurwa kocha, a nie odchodzi. Miałeś być. Poddałeś się. ' . Już nawet nie czuła tego, że łzy kapią jej po końcówkach miedzianych włosów. Chce zatrzymać wskazówki chociaż na ten jeden moment kiedy Go miała. Zostawia czerwoną różę z Ich zdjęciem rozdartym na pół – Obiecuję Ci, że już nigdy nie będziesz sam. – dodaje odchodząc.
|
|
 |
z czasem zyskujesz świadomość, że po waszym rozstaniu stałaś się silniejsza. już nie przepłakujesz całych nocy, nie czekasz na poranną wiadomość, nie chodzisz w wasze ulubione niegdyś miejsca. przestajesz tęsknić, szczerze się uśmiechasz i możesz powiedzieć, że wyleczyłaś się z miłości do niego. jednak przychodzą czasem długie, samotne spacery, podczas których serce powraca do przeszłości. wystarczy, że usłyszysz, jak ktoś krzyczy jego imię albo zobaczysz w kimś chociaż namiastkę jego sposobu poruszania się. już Ci nie zależy, jednak łzy wypełniają się łzami na wspomnienie tego, jak wiele dał Ci szczęścia. prawdziwych miłości - mimo, że tak często się kończą - nigdy się nie zapomina.
|
|
 |
mężczyzna Twojego życia to nie ten, który spędzi z Tobą noc, a potem po prostu odejdzie, nie zważając na jakiekolwiek konsekwencje. prawdziwy mężczyzna będzie całował Twój rosnący od ciąży brzuch i mimo, że jeszcze do tego nie dojrzał i oboje tego nie planowaliście, będzie przy Tobie i za cholerę nie pozwoli Cię skrzywdzić.
|
|
 |
uwielbiałam, kiedy nawet po kilkugodzinnej rozłące podbiegał do mnie i z najpiękniejszym uśmiechem na twarzy tulił mnie z całych sił, kołysząc w swoich ramionach. za każdym razem powtarzał jak mantrę 'tęskniłem, tęskniłem, tęskniłem, strasznie tęskniłem', a potem wybuchał cudownym śmiechem, kiedy szeptałam 'zaraz połamiesz mi żebra'.
|
|
 |
chciałabym zakochać się w chłopaku, dla którego muzyka odgrywa ogromną rolę w życiu, tak jak dla mnie. który słucha muzyki nie dlatego, by zabić ciszę - tylko słucha jej dlatego, że bez niej nie potrafi być sobą. z którym nie będę bezsensownie tracić upływające minuty, tylko będziemy wspólnie pisać melodie do moich tekstów. który na swoich trampkach napisze nasze inicjały. który ochroni mnie swoimi ogromnymi ramionami przed ludźmi szaleńczo tańczących pogo. z którym razem będziemy tracić głosy na koncertach najlepszych muzyków. z którym miłość - obok naszej pasji - stanie się drugim, najpiękniejszym uzależnieniem.
|
|
 |
everything becomes so cold
|
|
 |
- ludzie - warknął. - co was obchodzą ludzie? co was obchodzą plotki i złe języki? co was obchodzi wszystko, kiedy wiecie, że jest to ta jedna jedyna? wymarzona, wyśniona i upragniona. że nie możecie bez niej oddychać, tylko krztusicie się w beznadziejnych spazmach. że wasze serce bije po to, by ona dotknęła ręką waszej piersi, że oddychacie tylko w tym celu, by swój oddech złączyć z jej oddechem.
|
|
 |
wieczorami siedzieli we czwórkę przy piwie. dwie pary pogrążone w rozmowie. na noc szli do swoich namiotów kochać się, bo nic innego nie było do roboty. rano, o szóstej, budził ich dźwięk syreny pociągu na hel. wtedy z braku innego zajęcia znowu się przytulali, Teresa wychodziła z namiotu pod prysznic nasycona, promienna, a mimo to czegoś jej brakowało. nocą w mroku namiotu zamykała oczy i wyobrażała sobie inną twarz nad sobą. zdarzało się jej krzyczeć tak głośno, że musiała wtulać twarz w zwinięte bluzy służące za poduszkę.
|
|
|
|