|
Odrzuć niepewność,choć popadam w rutynę i obracam w ruinę to,o czym marzy większość z nich,tętnią promile we krwi,stoisz vis a vis,otrzyj łzy,bądź przy mnie.Z nieba zerwał wiatr,pusty pokój bez Boga nawet,zimny jak kamień,tylko deszcz słyszę i tylko ból znam na pamięć. Masz oczy gorzkie jak prawda,w barwach słonych jak deszcz,gdy powietrze skrapla treść moich opowiadań,choć nie wypada nam płakać z tym,że nie szkoda nam łez,nic nie odpowiadaj, tracę sens,dziś go nie nadam już,wiesz.Klęski to miara wiary w sukces,niech pada,ty połóż głowę na poduszce,nie znam się na zegarach i nienawidzę tych luster,w których nie ma jutra dla nas,widzimy się pojutrze.Z rana,gdy ból się wzmaga jak nigdy,otwieram blizny jak granat, słowa zdychają w membranach. Kochana,ze snu wyrwałaś mnie w porę,moje sny jak twoje,one też są chore.Zmrok dusi w gardle mnie,znów powietrze pachnie deszczem.Wybacz,że się martwię,czuję dreszcze i marznę,czuję sercem jak pasję,jak spalonych kwiatów zapach tak czuję,że gasnę./WL
|