 |
W końcu się poddajesz. Nie walczysz , nie krzyczysz , nie płaczesz. Patrzysz obojętnym wzrokiem na to co Cię otacza i nie potrafisz już zrozumieć o co było to zamieszanie. Nie interesuje Cię już czy ktoś odejdzie albo czy może zranić. Zgadzasz się na wszystko. Umarłaś , sama przyznaj.
|
|
 |
Serce nie pęka, problemów z tym nie mam, bo nawet mama mówiła mi, że mam je z kamienia.
|
|
 |
Za bardzo bolało ostatnim razem, aby zaryzykować ponownie.
|
|
 |
Zawiodłeś, na całej linii.
|
|
 |
Kłócimy się , po raz kolejny się kłócimy , kolejny bezsensowny powód , w zasadzie nie wiem czy można to nazwać powodem , raczej pretekstem . Krzyczymy po sobie , walczymy , ignorujemy się , a gdy nie mamy już sił , żeby się sprzeczać , godzimy się uprawiając sex . Namiętny i ostry , jak gdybyśmy chcieli w ten sposób wyrzucić wszystkie swoje frustracje . Robimy to i nie rozwiązujemy naszych problemów , zamiatamy je pod dywan , uciekamy .
|
|
 |
I znowu , znowu jest to samo , kolejny weekend , kolejna kłótnia . Wyzwiska , wyrzuty , pretensje . Wszystkie złe emocje skumulowane w jedną całość i przelane na siebie wzajemnie . Moment w którym nienawidzimy się tak bardzo , że wydaje nam się , że bardziej już się nie da . Ale owszem da się , kiedy ta nienawiść nie mija , tylko pozostaje na jakiś czas , już nie tak wyraźna , ale jednak gdzieś tam pozostaje po niej ślad i zostaje zachowana , zakopana gdzieś głęboko , żeby przy następnej kłótni znowu ją poczuć , przecież to nieuniknione .
|
|
 |
Byłam twoja odkąd pierwszy raz poczułam twoje usta na mojej szyi .
|
|
 |
Ale w sumie przyjemnie było mieszać Twój smak ze smakiem zimnej wódki, oh albo idealne było połączenie Ciebie z ziołem, to jak wyjebisty obiad z deserem na najlepszej randce z najseksowniejszym facetem świata./slaglove
|
|
 |
Dopiero gdy stracimy wszystko, stajemy się zdolni do wszystkiego.
|
|
 |
` nie myl braku uczuć ze zranionymi uczuciami. To zupełnie co innego. Jeśli dawniej ktoś kochał za mocno, dzisiaj już wie, że nie warto. / odratowana
|
|
 |
Nienawidzę go . Kłócimy się na środku ulicy , kumpel nas uspokaja. Krzyczymy po sobie , nie odpowiadamy na pytania, tylko krzyczymy . Z każdym słowem nienawidzę go jeszcze bardziej. Za każdym razem zależy mi coraz mniej . I mam wyjebane . I ignoruję go . Myślę , że może odejść . A następnego dnia budzę się z bólem głowy , nie pamiętam nawet o co się kłóciliśmy . Rozmawiamy . Wyjaśniamy wszystko . Godzimy się . Całujemy się jeszcze namiętniej niż zwykle . Kochamy się , a obok nas śpią ludzie , albo raczej próbują spać . Wkurwiają się i uciszają nas . Nie przestajemy . Nie chcemy przestać . Moglibyśmy robić to całą noc i rano , budząc się w swoich ramionach , i po śniadaniu , i może na stole w kuchni przed obiadem , i czuję go w sobie , i kocham to , i nie chcę końca , nie chcę go nigdy .
|
|
|
|