Nienawidzę go . Kłócimy się na środku ulicy , kumpel nas uspokaja. Krzyczymy po sobie , nie odpowiadamy na pytania, tylko krzyczymy . Z każdym słowem nienawidzę go jeszcze bardziej. Za każdym razem zależy mi coraz mniej . I mam wyjebane . I ignoruję go . Myślę , że może odejść . A następnego dnia budzę się z bólem głowy , nie pamiętam nawet o co się kłóciliśmy . Rozmawiamy . Wyjaśniamy wszystko . Godzimy się . Całujemy się jeszcze namiętniej niż zwykle . Kochamy się , a obok nas śpią ludzie , albo raczej próbują spać . Wkurwiają się i uciszają nas . Nie przestajemy . Nie chcemy przestać . Moglibyśmy robić to całą noc i rano , budząc się w swoich ramionach , i po śniadaniu , i może na stole w kuchni przed obiadem , i czuję go w sobie , i kocham to , i nie chcę końca , nie chcę go nigdy .
|