|
przez niego zmienila swoje zdanie na temat facetow. nie potrafila juz im tak po prostu zaufac. ani spojrzec z rozbawieniem na ich tandetne, ale jakze pocieszne glupstwa. na kazdego patrzyla przez pryzmat jego cech. i tej pamiatki po nim, z checia by sie pozbyla. shit. ale nie potrafila. /skinny-love
|
|
|
i chyba, jednak, tak cos mysle, wydaje mi sie, ze jedynym marzeniem moim jest by zniknac. /skinny-love
|
|
|
moze i wiele zaluje, ale az tak bardzo to sie nie przejmuje. powoli uciekam w glab siebie. i tam zostane, ochronia mnie cienie. /skinny-love
|
|
|
nie zastanawiam sie dzis dluzej niz chwile, czy naprawde odeszles od serca wiecej niz jedna mile. jak mogles powiedziec, ze mnie kochasz, nie znajac mnie i patrzac prosto w oczy me. jak mogles tak lgac, czy to bylo moze szczere ? nie, na pewno nie. bo jak mozna kochac i pozwolic odejsc. dzis wspominajac to przez chwile, krzycze wypierdalaj, serce oczyszcze, z ciebie obmyje. zegnaj. juz mowilam. i powiem raz jeszcze. ostatni. zegnaj. nie wracaj. i wypierdalaj. amen... /skinny-love
|
|
|
czy naprawde? czy przyjaciel jest przyjacielem? czy frajer jest frajerem? pytania krążą, odpowiedzi uciekają, a słowa pustką się stają. /skinny-love
|
|
|
a niech tam.. bo nawet frajero, słodko-kwaśnych snów życzę do poduchy. oby owe sny, w ostatnią noc tego pokrętnego roku 2011, były a jakże jedwabiste i nie żeby innaczej perłowe i szkliste. amen :3 /skinny-love .. a któż by inny :x
|
|
|
jak podczas snu umykał strach, tak teraz znika nikły lęku ślad. /skinny-love
|
|
|
od paru dni zastanawiała się. czy nie łatwiej byłoby być zimną suką. nie przejmowałaby się pogardami innych. zatracała w dymie nikotynowym. uciekała w igły pełne marihuany, które wbijałaby sobie prosto w żyły. nakładałaby, tak duży make up, z którego nikt nie zauważyłby prawdziwej jej. płakałaby tylko ze śmiechu, z powodow nie znanych nikomu innemu. nie zastanawiałaby się nad tym kogo skrzywdziła, ani kto skrzywdził ją. posługiwałaby się przekleństwami z taką łatwością, jak dziś posługuje się słowem hej. nie bałaby się skoczyć z mostu, wieżowca, nie znałaby lęku. miałaby życie, które nie ma sensu, ale beż niego jest idealne. żyłaby według własnych reguł i nie przeszkadzałaby jej nigdy pustka w sercu, ani samotność. /skinny-love
|
|
|
biegla z radoscia w sercu. a kiedy zatrzymala sie by zaczerpnac tchu cos zauwazyla. wiatr sie wzmocnil i targal liscmi jedynego drzewa, ktore widziala w ciemnosciach nocy. do oczu naszly jej lzy. i stala tak, miarkowala oddech. probowala go uspokoic. trwala w ciszy powiewow wiatru. w sumie krotki moment odretwienia i letargi. poczym ruszyla przed siebie lekkim, powolnym krokiem, ogladajc gwiazdy. serce sciskal jej zal. ta niespodziewana utrata, ktora zaznala w zyciu. ta utrata nie miala jej chyba opuscic do konca zycia, bo widziala ja nawet w poruszanych wiatrem lisciach. /skinny-love
|
|
|
siedziala otulona kocem, w myslach spiewala "pozwol odnalezc siebie..". byla niemozliwie spokojna, wiedziala ze to krotkotrwaly stan, ale upawala sie kazda jego sekunda. tekst piosenki polskiego rapera wciaz powtarzala jak mantre w myslach. rap.. jeszcze nie dawno nie pomyślałaby, że będzie go sobie tak beztrosko nucić, siedząc na podłodze, nie myślac o problemach, bedac tym razem nie obojetna, a pozytywna. tak po prostu /skinny-love
|
|
|
|