|
"życie jest piękne, więc nie smutaj" powiedziała kumpeli, żeby ja pocieszyć. choć tak naprawde w glowie chowała się pod grubą warstwą łez, pierzastych wspomnień. myslała o tym, by cofnąć czas o kilka miesięcy. by nie popełnić błędów które teraz wokół niej krążyły. jej dusza wrzeszczała, myśli darły ją na szczępy. a na zewnątrz pokazywała uśmiech. /skinny-love
|
|
|
przed snem liczyła do stu. z każdą kolejną liczbą trzymała kurczowo myśli. w żelaznych ryzach, żeby nie zaczęły kręcić się wokół jego osoby. "jeden" zagryzła wargi. tłumiła rządne emocje pod ciężko zamkniętymi powiekami. "dwa" przekręciła się na brzuch. nie potrafiła tak zasnąć. "trzy" wróciła do spania na wznak. "cztery" kopnęła kołdre w najdalszy kąt. "pięć" po policzku popłynęła jej łza. "sześć" usłyszała swój własny przerażony szept wrzasku. "siedem" usiadła. nie mogła spać. wzięła poduszkę do ręki. usiadła na parapecie. czuła zimno od okna. padal deszcz. w jej sercu morze łez /skinny-love
|
|
|
wracała do domu. zimno omiotało jej ciało. szła krawężnikiem. nikogoo innego nie widziała. szla sama. patrzyła na gwiazdy. na ksiezyc. uśmiechała się do niego. w głowie miała pełne sprzeczności myśli. nad tyloma rzeczami się zastanawiała. w tej krótkiej chwili niczego od życia nie chciala. przez ten moment samotność jej nie doskwierała. /skinny-love
|
|
|
było zimno. szary kolor barwił niebo. wiatr wirował pośród grobów. mało kto w taką pore wybiera się samotnie na cmentarz, ale ona poszła. potrzebowała choćby namiastki rozmowy. z ojcem. brakowało jej go ostatnio, jak jeszcze nigdy. grunt uciekał jej spod nóg. zycie się sypało. potrzebowała spokoju. chwili ciszy. poczucia bezpieczeństwa. dziwne. czuc się bezpiecznym na opustoszałym miejscu, gdzie chowają zmarłych ludzi. podeszła do małego nagrobku. trzymała się twardo, do momentu, w którym przeczytała wyryty napis. zwykłe imię. zwykłe nazwisko. zwykła data śmierci. coś w niej lekko pękło. uklękła. palce jej zmarzły ale nie przejmowała się tym. wyjęła zapałki. drżącymi rękoma próbowała wskrzesić ogień. po dwóch próbach udało jej się. jednak wiatr zdmuchnąl ogień. wyjęła następną. zerknąwszy na nagrobek uśmiechnęła się. poczula jakby to tato z nią igrał, jakby chciał się z nią porozumieć. wtedy udało jej się zapalić znicz. przykucnęła. zaczęła rozmowę. /skinny-love
|
|
|
nawet jesli, to nie wazne. kiedys znikne. niepostrzezenie zgasne. bezglosnie ucichne. na zawsze zasne. /skinny-love
|
|
|
ta bezsilność. obojetność. pytanie czym jest miłość. do piątej potęgi wrażliwość. ogarniająca tkliwość. lekka posępliwość. z czasem nienawiść. zawiłość. skrytość. cicha samotność. tłumiona złość. mrożąca nicość. ciepłych uczuć pozostałość. /skinny-love
|
|
|
dużo uczuć jest pozytywnych i takie lubię. ale załóżmy 'obojętność' , w tej się gubie. zawsze nazbyt długo się w niej zatracam, poźniej spoźniona i bardziej osamotniona wracam. /skinny-love
|
|
|
chce mi sie smiac kiedy pomysle, ze naokraglo mijam sie ze szczesciem. /skinny-love
|
|
|
szkoda ze nie pamietam swoich snow.. /skinny-love
|
|
|
jest rano. no dobra grubo po czwartej. jeszcze nie spie. chyba za duzo mysle. nie potrafie, jak kiedys, po prostu zamknac oczu i snic. teraz bede lezec. myslec. smutac. wspominac. sie wzruszac. na koniec wyczerpane powieki nie wytrzymia ciezaru duszy i ulegna. opadna. a ja zasne. bede snila. lecz pewnie znow obudze sie nie pamietajac snu. obudze sie z pustka w glowie, z samotnosci, z cisza. ale nic na to nie poradze, jezeli bede sobie tak klikac. powinnam chyba ulozyc grzecznie glowe na poduszce i zrobic to co wszyscy w kolo. dac odpoczac sobie od rzeczywistosci pomknac ku marzeniom. moze tam cos spotkam. radosc, moze milosc? poki co wylaczam mysli, opadam na poduszke, przymykam powieki, zasypiam. dobranoc. /skinny-love
|
|
|
|