 |
|
Część 1.Nazywałeś mnie pieszczotliwie Skarbem,Kotkiem,Perełką.Pamiętam jak przez godzinę wymyślałeś wszystkie możliwe zdrobnienia do imienia Monika.Wychodziły Ci naprawdę zabawne opcje.Ale zabawa się skończyła kiedy zacząłeś zaglądać do kieliszka i ranić mnie gorzkimi epitetami,które podsuwała Ci Twoja nietrzeźwa głowa. Chciałam,żebyś się opamiętał,byłam gotowa dawać Ci kolejne szanse jeśli to tylko mogłoby pomóc Ci się zmienić. W kłótniach krzyczałam,że ten alkohol kiedyś Cię zabije.Ale nie chciałam takiego zakończenia dla Ciebie.I nigdy nie pozbędę się widoku Twojej pijanej osoby robiącej jaskółki na ruchliwej drodze. Usilnie chciałeś mi udowodnić swoją wyimaginowaną trzeźwość. Zrobiłeś przecież tak wielki postęp. Zamiast wypicia tradycyjnie 14 piw,ograniczyłeś się do 13. Nie wierzyłam w pecha przemawiającego przez tą liczbę,ale ta liczba okazała się dla Ciebie zgubna.Zadowolony z siebie,nie zdawając sobie sprawy z zagrożenia robiłeś te swoje piruety/hoyden
|
|
 |
|
Część 2.Krzyczałam,prosiłam,żebyś się opamiętał.Powiedziałeś,że jesteś Panem swojego życia i nic nie zdoła Cię zniszczyć.A mi kazałeś się wyluzować i przestać prawić Ci kazania.Nie zauważyłeś go. Nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu. A mi włosy na głowie i te najmniejsze z karku zjeżyły się ze strachu. Krzyczałam ile sił w płucach,żebyś uciekał.Pamiętam twoje przerażenie wymalowane na twarzy przez ułamek sekundy kiedy zorientowałeś się co Ci grozi.Nie udało Ci się zejść śmierci z oczu. Usłyszałam silne uderzenie. I poczułam się jakbym to ja była na Twoim miejscu.Jakby moje ciało ogarnęły z bólu drgawki.Podbiegłam do Ciebie,jeszcze oddychałeś. Resztkami sił zdążyłeś wyszeptać "Miałaś rację to draństwo miało za zadanie mnie zabić.Nie sądziłaś tylko,że tak szybko".Nie chciałam mieć racji. Nie chciałam Cię skazać na tę zimną i pustą murawę.Przecież wiesz jak bardzo Cię kochałam.I jak za wszelką cenę chciałam tchnąć życie w twoje prawie umarłe serce/hoyde
|
|
 |
|
Jestem już duża. Na pewno mogę to stwierdzić. Już ostatni raz jest mi dane powiedzieć,że mam naście lat. W kolejne urodziny wejdę do etapu gdzie ta końcówka naście zmieni się na dzieścia. Maluję usta na czerwony kolor i nie wyglądam w niej śmiesznie.Muszę przyznać,że wraz z moimi dorosłymi rysami jest mi w niej do twarzy.Nikt nie może mi zwrócić uwagi,że do szkoły nie wypada nosić "rzęs do nieba". Makijaż dodaje mi pewności siebie i przestał byc oznaką młodzieżowego buntu. Bo przecież śmieszne jest malowanie się tylko dlatego,że nie wolno nam tego robić.Studia to już zupełnie inna bajka. Tak jestem dużą dziewczynką. W moim wieku wiele dziewczyn zmierza się już z trudami macierzyństwa.Ale pomimo upływu lat niektóre rzeczy czas nie jest w stanie naruszyć. Zawsze tupię nogą kiedy chcę zademonstrować swoje niezadowolenie i przewracam oczami kiedy nie zgadzam się z czyimś zdaniem. Tak jestem dzieckiem uwięzionym w ciele osoby dorosłej. I naprawdę się tego nie wstydzę/hoyden
|
|
 |
|
Weź ze sobą tę miłość. I zrób z nią co chcesz. Możesz spuścić ją w sedesie jak niepotrzebny odpad,nabić ją na widelec i wyrzucić do kosza lub spalić ją w piecu i bezlitośnie patrzeć jak znika w nicości. Zrób to jednak z namiastką wyczucia zważywszy na te wszystkie miesiące w których z nami była. Nie daj jej się długo męczyć. Wiem,że musi umrzeć ale nie stosuj wobec niej zbyt drastycznych środków.Proszę Cię tylko o powstrzymanie się od okrucieństwa. Wiem,że Cię zraniła.Wiem,że Cię okłamała,zawiodła i wykorzystała. Ale przecież mimo wszystko Cię uszczęśliwiała. Nadała Twojemu życiu prawdziwy smak.Więc jeśli chcesz wyrównywać z nią swoje porachunki to pamiętaj,że dobro i zło zawsze do nas wraca.A okazywanie litości swoim wrogom nie jest naszą słabością.Wręcz przeciwnie.Prawdziwą siłą.Tylko ktoś silny i odważny jest w stanie wycofać miecz i zaniechać zemsty/hoyden
|
|
 |
|
za każdym razem więcej słów przez które cierpię
|
|
 |
|
mętlik w głowie, którego się ot tak nie ogarnie, ból w sercu którego jednym słowem się nie wymaże.
|
|
 |
|
jedno wielkie NIC, a sprawia tyle bólu
|
|
 |
|
stracić kogoś bliskiego, to tak jakby stracić większą cząstkę siebie
|
|
 |
|
czas nie leczy ran. to tylko kwestia czasu i przyzwyczajenia.
|
|
 |
|
nie ma Cię gdy moje życie spada w dół i nie ma Cię gdy wszystko łamie się na pół ..
|
|
 |
|
wszystko co do tej pory dawało nam szczęście, w jednej chwili zamienia się w okropny ból, który nas niszczy
|
|
 |
|
ta cholerna niepewność czy wszystko co do tej pory trzyma nas przy życiu nagle nie zniknie.
|
|
|
|