 |
|
Siedzę. I tak czuję ,że dam sobie ze wszystkim radę. Obiecuję, przysięgam, przyrzekam ,że będę najjaśniejszym ludzkim promyczkiem, z najszczerszym uśmiechem na świecie.
|
|
 |
|
Odkąd pamiętam, szukałam ludzi. Pragnęłam ich uśmiechu, cichego oddechu wplątanego w moje szczere wyznania i oczów wypełnionych choćby maleńką dojrzałością i zrozumieniem. Chciałam nieposkładanych słów o 5 nad ranem i wspólnego dawania sobie rady z ogółem świata. Próbowałam kochać każdego z nich. Od każdego z nich, chłonęłam miłość i chciałam oddawać ją ze zdwojoną siłą. Spotykałam różne osoby. Blondynki. Ciemnowłose. Piegowaci i radośni. Nostalgiczni. Zakręceni i zwariowani do granic możliwości. Ciekawi świata. Każdemu z nich uchylałam swojego świata. Dla wielu z nich starałam się dłońmi ściągać najjaśniejsze gwiazdy, z nocnego, granatowego nieba. A potem chciałam ,żeby istnieli zawsze, żebym znaczyła dla nich tyle samo, ile znaczą oni dla mnie. I czekałam nocy, podczas których mogłabym opowiedzieć im o całym swoim życiu, o tym jak często się boję, i bywa ,że czuję się nikim...
|
|
 |
|
Z perspektywy czasu widzę i rozumiem jak żałosna była każda łza, każdy mały, wielki smutek, każdy stracony uśmiech. Przed oczami przelatuję mi milion wspomnień, każde z nich jest niezwykle wyraźnie, jak na przeszłość. Czuję ,że to wszystko co minęło, dało mi ciekawą lekcje życia. Jeszcze z tym nie skończyłam. Czasami, ba! bardzo często to do mnie wraca. Czasami to wszystko sprawia ,że jestem zupełnie pusta, jak filiżanka bez herbaty, jak plaża bez ludzi. Wypełnia mnie tylko czyste, nic nieznaczące powietrze. Ale potem, znów się uśmiecham. I znów idę z podniesioną głową po moje szczęście, a co tam!
|
|
 |
|
Lubiłam się uśmiechać i zamykać mą radość w oczach.
|
|
 |
|
to co nas łączyło zakończyłam bezpowrotnie.
|
|
 |
|
Wydaję mi się ,że gdyby nie ludzie, którzy dawali mi swoją obecność, którzy tak maleńkimi gestami, sprawiali ,że nie mogłam przestać się uśmiecham, nie wytrzymałabym tych dni. Spędziłabym pewnie milion chwil na podłodze, osaczona przez głupie, dziwne, niewygodne myśli, nie wiedząc co robić. Miałabym podkrążone oczy, a zamiast braku smutków, brak chusteczek. A oni byli. Istnieli, nieświadomie odciągając mnie jak najdalej od złych momentów, które tylko czekały na to, abym została sama, by mnie ponownie zjeść. I chciałabym ,żebyście póki co, nie odchodzili ani na chwilę. Bo ja wciąż jestem nasiąknięta nieprzyjemnymi wspomnieniami, sentymentalnością i tym wszystkim co mi dał przez te kilka dni. I nie jestem pewna, czy dam radę tak zupełnie, zupełnie sama.
|
|
 |
|
Przyjdź. Teraz. Nie musisz przynosić najsmaczniejszej herbaty pod słońcem, ani najsłodszych czekoladek. Nie musisz pytać jak się czuję. Nie musisz mi mówić o wszystkim, co Cię dzisiaj spotkało. Nie musisz nawet mnie kochać. Wystarczyłoby ,żebyś tylko podszedł i uśmiechnął się, tym samym dając mi świadomość ,że to jedno uniesienie kącików ust, było wyłącznie dla mnie.
|
|
 |
|
I dziękuję Ci za każdy uśmiech. Za każde spojrzenie. Za każdy kłębek dymu z papierosa wypuszczany z Twoich ust. Za każdy krok. Za każdą małą radość. Za każde słowo. Za każde zdanie. Za każde minięcie. Za każdą obecność. Za każdą rozmowę. Za nawet najmniejszego motyla w brzuchu. Za szczęście, które narastało we mnie, dzięki Twojemu istnieniu. Za każdą nieprzespaną z podekscytowania noc. Za każdą piosenkę. Za każdy ruch dłonią. Za każdy ruch rzęsami. Za noszenie czarnej bluzki i ciemnych dżinsów. Za oddech. Za każdy grymas. Za każdy uśmiech, który istniał dzięki Tobie. Za moje radosne oczy. Za najwspanialsze emocje pod słońcem. Za refleksje o miłości. Za zrozumienie tego wszystkiego, do czego doszłam dzięki Tobie. Za odwagę, której dzięki Tobie się nauczyłam. Za każde oczekiwanie. I za muzykę, którą dzięki Tobie poznałam. Za każdą radość ze wstawania rano. Za każde widywanie Ciebie wśród innych postaci. Za każde istnienie. Odliczam. I patrzę ,że to już 5 miesięcy odkąd mi zależy.
|
|
 |
|
czas spełnić swe marzenia!
|
|
|
|