 |
wolałabym uczyć się na błędach bez ówczesnego ich popełniania.
|
|
 |
-każdego dnia kocham Cię bardziej . dziś jeszcze więcej niż wczoraj , a i tak mniej niż jutro .
|
|
 |
-a Ty jak respirator - bez Ciebie się duszę.
|
|
 |
byłeś obok mnie. tak pięknie mówiłeś o miłości. słuchałam z zamkniętymi oczami. słowa układały się w cudowne zdania. nie chciałam żebyś przestawał. otworzyłam oczy i okazało się że jestem sama. siedziałam na ławce, byłam w stanie tylko wyjąć papierosa i spalić go jak najszybciej potrafiłam. nie dawałam już rady z wspomnieniami. mimowolnie tam wracałam i przypominałam sobie wszystko co mi mówiłeś. z Twoich ust nawet kłamstwa brzmiały pięknie.
|
|
 |
chyba jeszcze nie dojrzałam do poważnego związku. no bo jak można zdradzić będąc strasznie szczęśliwą z kimś kto mógł okazać się Twoją prawdziwą miłością?
|
|
 |
nie potrafiłabym Cię zostawić, już na to za późno, wariatko. część mnie będzie już na zawsze w Tobie. te wszystkie tajemnice, które siedzą w powietrzu. tylko my o nich wiemy i to jest takie wspaniałe. tyle rzeczy nas łączy, a zarazem tak wiele dzieli. najcudowniejsze jest jednak to że potrafimy czytać sobie w myślach i pomóc w każdej sytuacji. dziękuję że jesteś, siostro! ;*
|
|
 |
nie zapomnę jak obiecywałeś że będziemy razem już zawsze. że jestem pierwszą i ostatnią osobą która tak na Ciebie podziałała. podobno to przy mnie się zmieniłeś, stałeś się lepszą osobą, skończyłeś z tym całym złem. patrząc na to z perspektywy czasu mogę powiedzieć że zniszczyłeś mi przyszłość, bo już nigdy nikomu nie zaufam tak jak Tobie. będę się bała kolejnego zawodu. a Ty będziesz żył spokojnie, jak dawniej. z butelką piwa w ręce, w drugiej z jointem. śpij spokojnie.
|
|
 |
straciłam szansę na posiadanie Twoje serca. tylko ze względu na to, że nie potrafiłam, popatrzeć na Twoje tęczówki, spod wachlarza moich rzęs. tylko dlatego, że nie miałam śmiałości kołysać przed Tobą moimi lichymi biodrami. nie potrafiłam, zarzucać włosami na plecy. nie byłam w stanie wykonywać tych wszystkich, dennych sztuczek, które mogłyby Cię uwieźć. nie miałam śmiałości. w przeciwieństwie do niej. ona była w stanie uwieść Cię. przecież nikt nie dorówna temu, jak perfekcyjnie wyglądają jej nogi w tej skąpej miniówce, ani temu jak ochoczo, zgarnia kosmyki swoich tlenionych włosów z czoła.
|
|
 |
- jesteś cała przemoknięta! - krzyknął, widząc ją w progu mieszkania. - rozbieraj się, natychmiast! - nie tak szybko, kochanie. - powiedziała, drwiąco. - zrzucaj to mokre ubranie, ja nie żartuję. przecież się przeziębisz. - powiedział z troską w oczach. rozebrała się do naga, a później niechlujnie zarzuciła na siebie, za duży sweter. - wyglądam jak własna babcia, powiedziała, siadając w fotelu. - lubię dojrzałe kobiety. - zażartował, podając jej ręcznik. wycierała swoje miedziane włosy. klęknął przed nią. - co Ty wyprawiasz? - zapytała. masz takie zmarznięte stopy. chcesz zachorować? - spytał, ubierając na jej nogi wielkie, pluszowe kapcie. - nienawidzę kiedy się tak obsesyjnie o mnie troszczysz. zdenerwowany, podniósł ją, przerzucił sobie przez ramię i wystawił za drzwi. - co Ty wyprawiasz?! - spytała. - musisz się rozchorować. - że co?! - dopiero, gdy będziesz chora, a ja będę mógł siedzieć przy Tobie przez 24/h podając Ci syrop, zobaczysz co to troska. - oszalałeś? - nie. zwyczajnie lubię Cię irytować, kochanie.
|
|
|
|