|
Nie chcę żebyś odszedł, zostań , błagam skarbie, kochanie, spójrz na mnie i popękane żyłki w moich oczach, wylewające się z nich łzy rozmazały mi karmin na policzkach.Nie odejdziesz stąd dopóki mnie nie pokochasz,gnojku.Jesteś niczym, zwykłym szkieletem ubranym w stertę tkanek,nie masz nawet serca, nie masz prawa bytu skurwysynie...zgnij.....umieraj w torturach własnego sumienia...zdychaj ty chuju, zdychaj z tęsknoty za mną, proszę.
|
|
|
''Bądź tak blisko, że we mnie.''
|
|
|
Umierałam tysiące razy zanim zrozumiałam , że nie warto być martwym za życia.
|
|
|
Moje chore, wadliwe, dwudziestoitrocheletnie serduszko rozpierdoli mi w ciągu najbliższych milisekund klatkę piersiową, wylecą mi płuca, rozpadną się żebra i cała reszta nieudanego modelu ''JA''. A ty w tym czasie zamkniesz okno naszej rozmowy, i dobrze, bo nigdy nie doczekasz się odpowiedzi, ale w sumie chuj cię to .Byłam dla Ciebie chwilami zapomnienia, których ja niestety nigdy nie zapomnę.I kurwa, to boli, to i ta Twoja obojętność i świadomość,że w tym oto punkcie kończy się nasza znajomość.Chyba chciałabym umrzeć.I chyba idę to zrobić.
|
|
|
Wróć,proszę, chociaż na chwilę...daj mi jeszcze przez 5 minut popatrzeć w Twoje oczy. Twoje puste, zimne oczy przekazujące mi nicość, w źrenicach masz wielkie neony z napisem "NIC MNIE NIE OBCHODZISZ'' a ja chyba nie umiem czytać, nie rozumiem w twoim języku , albo prochy wyżarły mi mózg, bo brnę w twoją dusze dalej...Chce Cię mieć.Musisz być mój. Idę , chce twojego serca. Od trzech lat do teraz, mam w głowie to samo. Och żałuje ,że kiedykolwiek poznałam smak twojej skóry, jeszcze słyszę szelest rzucanej obok łóżka koszulki, i czuję twoje dłonie, męskie silne i miażdżące moje łopatki, wdycham tlen z twoich płuc choć przecież wyszedłeś stąd jakiś miesiąc temu albo mniej... Nie wiem, bo nie potrafię już liczyć nic oprócz kalorii ,kresek i hajsu na wódkę.Mam 22 lata i gówno z życia. Jeśli po mnie nie przyjdziesz-zdechnę.
|
|
|
Jestem zerem, wynikiem ujemnym, poplątanym kablem sieciowym podłączonym do spalonego gniazdka, suszarką wiszącą nad wanną. Chodź i mnie ocal,proszę cię. Zlałam się z tłem społecznym, byłam taka sama jak wszyscy a pomimo to zawsze odstawałam,zawsze było we mnie jakieś jebane ''ale' i kurwa popatrz, wszyscy odchodzą, mają problemy w których miałam im pomóc a nie potrafiłam,aż w końcu i ja stałam się ich problemem.Jestem sama, leżę i płaczę co noc, na tej jebanej zimnej podłodze ,kruchymi palcami dotykam ślady stóp ludzi którzy już nigdy nie powrócą.Chciałabym wcisnąć przycisk ''off' ale coś się zjebało i ciągle włącza się ''replay'' i kurwa w kółko to samo, ktoś jest a później odchodzi,i znów jest ktoś inny, i znów ,a potem nie,i tak bez końca.
|
|
|
Och jak bardzo dobrze, jak cichutko i spokojnie. Oddycham białym powietrzem.Chce tylko więcej, Ciebie. Widzisz najsłodszy, to znaczy umierać z miłości.Rozpierdolić sobie życie na drobny pył.
|
|
|
Dziś znów będę umierać w pozycji embrionalnej, aż krąg po kręgu złamie mi się kręgosłup, rozszarpią na milion części nerwy rdzeniowe,przestane czuć, wbiję głowę w kolana i kości zmiażdżą mi płat pamięci i kurwa, w końcu zapomnę.
|
|
|
Choć, pokażę Ci jak zapomnieć o parszywej samotności.Udam, że świetnie się bawię.
|
|
|
O tym jak bardzo byleś mi potrzebny dowiedziałam się w chwili gdy Cię straciłam.To największy błąd jaki kiedykolwiek popełniłam.Och, gdybyś tylko wrócił.Gdybyś wiedział jak koszmarne są moje myśli. Jestem taka sama jak wszyscy Ci, którym wcześniej bałam powierzyć się choćby jedną komorę serca. Chcę cofnąć czas. Błagam, do jasnej cholery ,niech ktoś powie, że to zły sen. Głupi żart na spóźniony Prima Aprillis...Pamietasz? Osiem dni temu, leżeliśmy o 23.45 jedząc czekoladowy sernik.I było tak pięknie. I kurwa, dopiero teraz kiedy Cie nie ma doceniam smak tego jebanego sernika i to , że BYŁEŚ.
|
|
|
Nie jest straszne, że ludzie od nas odchodzą. Najstraszniejsze jest poczucie pustki jaka po nich została. Katastrofalna dziura, kawałek Ciebie którego nigdy już nie odzyskasz.
|
|
|
|