 |
ale jak mam iść do przodu, skoro nawet nie mogę ustać ?
|
|
 |
nie muszę patrzeć Ci w oczy żeby wiedzieć, że coś nie gra
|
|
 |
w środku nocy wspomnienia bolą najbardziej.
|
|
 |
Zimno fizycznie , psychicznie , emocjonalnie .
|
|
 |
czasem mam wrażenie, że o czymś doskonale wiem, ale mimo to nie potrafię uwierzyć.
|
|
 |
coraz bardziej zawodzą Ci najważniejsi
|
|
 |
Dziś nie jestem pewna czy marzenia się spełniają.On mówił mi ,że one się spełniają w najmniej oczekiwanym momencie,Są jak owoce trzeba je pielęgnować bo kiedyś urosną i będą gotowe byśmy mogli je posmakować.Wtedy myślałam,że może ma rację.Bo jak nazwać to,że mam przy sobie człowieka którego kocham.Chyba tylko spełnionym marzeniem.Kiedy odszedł zaczęłam się bać,że one są tylko po to by człowiek miał nadzieję na lepsze jutro/hoyden
|
|
 |
Mówiąc,że musi zapomnieć,uparcie pamiętała go nadal.Przez sen zapytana o kolor jego oczu,ulubioną drużynę piłkarską,ulubionego drinka,ulubiony przedmiot,numer buta mogła płynnie wyrecytować odpowiedzi.Znała go tak doskonale,na pamięć wyuczyła się wzoru na niego.Kiedyś uszczęśliwiali się nawzajem.Docierali się do siebie,aż stali się jednością.Jak mogła zapomnieć najszczęśliwsze momenty jej życia,kiedy wyryły się jej w sercu.I jak widać były niezniszczalne/hoyden
|
|
 |
Kiedy przechodziłam obok niego w szkole,odwracałam wzrok,albo zamykałam oczy.Gdy na niego patrzyłam dotykałam tym spojrzeniem bólu.Zaszyta rana otwierała się na nowo.Wracałam do domu,rzucałam torbę w kąt i płakałam.Łzy nie przynosiły ukojenia a ja męczyłam się strasznie.Może myślał,że udaję,że go nie znam.Że jestem zimna i obojętna.Ale ja po prostu bałam się tego zostania z sobą sam na sam.Bałam się cierpienia,które mi po nim zostało.Narastało do najwyższej rangi gdy patrzyłam w te ukochane oczy,śledziłam wzrokiem jego sylwetkę.Bo wtedy pojawiała się myśl,że one kiedyś były moje.Choć to nie była kwestia posiadania/hoyden
|
|
 |
Jak bardzo musiał ją zranić,skoro nie odzywała się do niego?Nie odpowiadała mu na jego 'siema'.Przechodziła obok niego jakby nigdy nie był kimś najważniejszym dla niej,jakby nigdy smakowała jego ust,jakby nigdy nie troszczyła się o niego,jakby nigdy nie kochała.Cisza to najgłośniejszy krzyk kobiety.Musiał bardzo ją zawieść,musiał złamać jej serce,skoro nie chciała go znać.Kiedy zbyt wiele bólu wywoływało przywitanie się z nim.Jak miała się z nim witać,jak normalna znajoma,skoro on pożegnał się z nią,a ona pożegnała się z radością/hoyden
|
|
 |
Nie było go już. W dosłownym tego słowa znaczeniu.Ten świat nie był już dla niego przeznaczony.Nie mogła się z nim dzielić swoimi przyziemnymi problemami łzami,radościami.Oczywiście nie mogła tego robić patrząc mu w oczy.Które były dla niej prawdziwym skarbem.Robiła to w sercu.W sercu mu się zwierzała. Niebo przecież nie było aż tak daleko.Czuła jego obecność,czasami aż tak intensywnie,że niemal wyczuwała jak niewidoczny powiew osuszał jej zapłakaną twarz i coś muskało jej policzek.Wszystko co robiła było dla niego.Chciała by był z niej dumny.Wspominała go zawsze.I zawsze jak najlepiej.Był jej przyjacielem i zarazem mężczyzną życia.To znaczy nie był,tylko jest..Bo ona wierzy,że wciąż jest przy niej.Nawet jeśli nie ciałem,to duchem.Ma go w sercu.Bo miłość jest silniejsza od śmierci.Oczywiście wszystko byłoby łatwiejsze gdyby nie odszedł. Ale przecież nie pożegnali się na zawsze.Kiedyś się spotkają.W obliczu Boga będą mogli sobie powiedzieć,że będą już na zawsze razem/hoyden
|
|
|
|