 |
Z każdym dniem muszę brnąć wciąż do przodu
A przez każdy Twój zawód czuję się nisko i nędznie
Mogłem tym jebnąć już te parę lat temu
Dziś nie miałbym żadnych problemów - etat i spokój
Ten cały zamęt obserwowałbym z boku
Zamiast stać w samym jego centrum, w pokurwiałym amoku
Rok po roku było mniej ich wokół nas
Przecież mnie znasz - mam swoje nerwy, pękam jak struna
Dziś każdy z nich cofnąłby dni i cofnął czas, kurwa mać
A żaden z nas by o tym pomyśleć nie umiał, nigdy
Ten świat co przykry był, dziś nosi nas na rękach
Choć skrócili nam kalendarz o te parę pięknych dni
Dzięki takim jak Ty, będą o mnie pamiętać
Choćby eksplodował wszechświat - zostaniemy w nim - ja i Ty
|
|
 |
Liczę na Ciebie, że zostaniesz ze mną
Kiedy nie jest tu jak w niebie, kiedy robi się ciemno
Kiedy nie mam siły przewiać tych chmur, czuję ból
Skurwysyny łapią za nogawki, ciągną w dół
A ja chcę lecieć, z przeszłości brać co najlepsze
Mój głos to mój skarb, nikt go kurwa nie zabierze
Wiem jest dobrze, kiedy jest hajs i sława
Ale zostań proszę ze mną kiedy spadam
Łzy są gęste jak wódka, która prawie zamarza
Dzisiaj pierdolę to czy hajs się zgadza
Chcę tylko Ciebie, zwróć na mnie uwagę
Nie znamy się osobiście, ale idziemy razem
Ramię w ramię, singiel za singlem
Serce w serce, przecież znasz moje życie.
|
|
 |
Choć zawsze widzę cię, ja nie czuję cię znów,
Czekam na mały cud, który mógłby to przerwać,
Ci wszyscy obcy wokół myślą, że mamy wszystko,
Niech wezmą spokój, zabiorą oczywistość,
Chcę usłyszeć głos,
Nie słyszę go, choć jesteś blisko,
Powiedz do mnie, a potem mogę zniknąć.
|
|
 |
Mówiłem wielokrotnie, że nie ważne są pieniądze
I nawet jak je przykleję do łapy, dalej tak sądzę
Nie kupie przyjaźni, miłości znam te wartości
Bo kiedy nic nie miałem, wtedy właśnie je poznałem
Te pomocne ręce i ludzkie dobre serce
Pamiętam to jak dziś, kiedy ojca wieźli w erce
Myślałem że tam zejdzie, że to już koniec
I mojej matki łzy, jak do domu wpadły psy
Wstyd mi było przeokropnie, wiem że zawiodłem
To już nie ten dzieciak z boiska, podarte spodnie
Nigdy nie będzie podobnie, każdy dorasta
Zostaje skaza na psychice wpadasz w sidła miasta
To retrospekcja zdarzeń, miałem wiele marzeń
Chciałem być sportowcem, a zostałem nałogowcem
Życia nałogowcem, z życia naukę wyniosłem
Kiedyś wszystko w niej wydawało się być proste.
|
|
 |
Wylewam alkohol – nie ufam mu,
Nie ufam prochom, chce się naćpać kochanie tobą
I chodzić naćpany doba za dobą.
Wyczuwam twój zapach chyba na jakieś milion mil i
Mam wyjebane czy ktoś w to wierzy
Choćby to był kit to i tak jest git.
Kiedy pije jak bydle i nie może powstrzymać tego nikt
I byłybym w orgii takiej jak w ”Pachnidle”
To i tak nie zastąpi to ciebie mi.
To nie jest normalne, dostaję szału i mam tą fobię
Magnes zbliża mnie do ciebie,
Magnes ciągnie ciebie do mnie.
|
|
 |
Jestem tym pierwszym piwem, które otwierasz z rana
Chcesz jechać do niej, bo energia cię rozsadza
Jestem niewinnym dzieckiem, które ginie na pasach
Bo kierowca wstał, wsiadł w furę, a wczoraj zachlał
Mówisz mi, że to lubisz, ja myślę że już musisz brać
Coś co cię zjada jak sumienie dobrych ludzi
Jestem bólem w twoim sercu
Promilami w twoich żyłach
Chcesz czegoś więcej, nie wystarcza ci już przyjaźń
Nie kochaj mnie, bo to w zła stronę idzie
Bo dostarczam ci to wszystko dożylnie.
|
|
 |
Łatwo mówić jest - bądź kim chcesz, rób co chcesz -
to proste, owszem, wszyscy gadacie, wszyscy bardzo mądrze,
ale to nie takie proste wszystko jest, jak się wydaje,
nie jeden nie może ruszyć się w miejscu zostaje,
los szansę daje raz dotknąć gwiazd i przestaje,
popatrz w swoje oczy, a teraz tam,
w którą stronę kroczysz, idąc sam,
świat nie jest taki prosty, widzisz brat?
Jak łatwo Cię zaskoczyć, bo los jak talia kart.
Chciałbyś mieć fart, chciałbyś wygrywać tu na każdym kroku,
Chciałbyś robić swoje rapy i mieć święty spokój,
Chciałbyś nie mieć wrogów, mieć przyjaciół stu,
wrogów masz, bo masz charakter, przyjaciół masz może dwóch,
ale to plus w tych czasach nie patrz czy się opłaca,
staraj się być pomocnym, to zawsze wraca,
wierz mi na słowo, błagam, wierz mi na słowo,
przecież jesteś moją drugą połową!
|
|
 |
We dwójkę sam na sam, przed oczami twarz znajoma, brat.
Wiem, że ją znam, lecz nie potrafię rozpoznać,
gdy się przyglądam jest coraz bardziej obca.
Jednak wiem, że wiele razy była mi pomocna.
Do cna wypłukana z uczuć owca zagubiona,
dość ma już złości, ktoś przez nią kona.
Choć i dorośli, chodź a się przekonasz,
sam masz swój rozum, zrozum zabij potwora.
Ta postać chora, stoi przede mną wiecznie,
chociaż jej nie ma i tak przed nią nie ucieknę
i brodzę w tym piekle, w jej oczach to widzę,
namacalne zła odbicia, z którego dziś szydzę.
Opanuj strach, zamknij oczy, on nie wróci,
jeśli tylko na tym co w Twym sercu się skupisz.
|
|
 |
To zimne serce, zacierał ręce,chciał się odegrać, pomyślał nigdy więcej, nie,
nie dam robić się w chuj przez jakąś babę, wyjebała się na boku, chuj na to kładę.
Zrobi to samo, co ta, co o niej mowa,
zrobi dla siebie, dla siebie, nie na pokaz.
|
|
 |
Znowu budzisz się pusty, a na dodatek długi.
Miesiąc harówy, a w noc hajsy gubisz.
Można się wkurwić, cóż takie życie, posypane na blacie - wtedy było myśleć.
Melanż się toczy, którą już godzinę,
ciągle chce więcej, to mu daje siłę.
Ostatni banknot już kręci na zwije, gdy znów zapierdoli to czuje że żyje.
Wszystko nie ważne, w balecie jak w transie,
płynie poważnie, koniec wygląda strasznie.
Kończy się towar, kończą się przyjaźnie,
zostaje sam, sam prawie na dnie.
|
|
 |
2. Pamiętam chłopak zalatany, słuchał rapu
Maniura, szkoła, niedługo młody tatuś
Pamiętam dobrze kradł i miał szacunek
Od małolata stworzył sobie dobry wizerunek
Ludzie go znali z twardego charakteru
Krok po kroku krok i tak do celu
Dobrze się ubierał, kochał dziewczynę
Lada dzień miał ogłosić ojcu wesołą nowinę
Nasze drogi się rozeszły, każdy w swą stronę
Nie wiedzieliśmy co u nas, kontakty utracone
Poznałem żonę, co u niego nie wiedziałem
Póki od paru koleżków różnych rzeczy nie usłyszałem
Mówili miał syna szczęście był zdrowy
Gdzieś słyszałem, że nagle mu coś jebnęło do głowy
Że zwariował, że brud w żyłach, życiowy zgon
Sprzed lat dobry koleżka, lecz dziś to już nie on.
|
|
 |
1. Dziurawe buty, miał kurtkę za dużą
Podarte spodnie z ujebaną bluzą
Podchodził wolno i coś tam szeptał
Wyglądał dziwnie, nie tak jak go pamiętam
Miał dziwne rany, był jakiś wyjebany
Mogłem mówić coś do niego, on zahipnotyzowany
Nie odpowiadał a jak już to bez sensu
Najpierw pierdolił o ptakach, później o życiu bez seksu
Bez kompleksów, życie ludzi zmienia
Chłopak kiedyś był w porządku bez wątpienia
Teraz patrzę na niego i widzę dno
Coś go zmieniło, pytanie tylko co...
|
|
|
|