|
kiedy jesteś zdeklarowaną singielką, zawsze pojawia się ktoś, kto zawraca ci w głowie i oddaje całe swoje serce./ waniilia
|
|
|
słucham muzyki z lat dziewięćdziesiątych, wczuwam się w nią totalnie. jednym słowem robię wszystko by nie myśleć o tobie. ale teksty tych angielskich piosenek tak szybko tłumaczone w głowie są zazwyczaj o miłości. takiej nieszczęśliwej. znowu płaczę i tęsknię. życie./ waniilia
|
|
|
nie kocham jak wszyscy. moja miłość różni się od miłości kogokolwiek innego. czasami zdradzam, irytuję, marudzę. ale to nie znaczy, że mi nie zależy. a wręcz przeciwnie. sprawdzam na ile mi wolno. jeśli on czuje to co ja wybaczy mi wszystko. będzie słuchał moich słów wpatrzony we mnie jak w obrazek. często tak bywa, ale rzadko ja czuję chemię, którą powinnam. ten szatyn ma okropne szczęście, bo od razu zawrócił mi w głowie. i nie zostawię go. chyba już nigdy./ waniilia
|
|
|
zawsze jadłam czekoladę. bywało, że po kilka dziennie. teraz nie mam na nią ochoty. tak samo jest z moją ukochaną cherry coke czy waniliowymi papierosami. w wakacje spałam do trzynastej, teraz wstaję o ósmej. budzę się w ciągu nocy niedowierzając, czy to wszystko dzieje się naprawdę. ciepłe powietrze pachnie jak malinowa mamba, a woda gazowana jest dziwnie słodka. niebo jest przebłękitne, słońce przeżółte i uśmiecha się do mnie jak na rysunkach z przedszkola. zwariowałam? nie, po prostu się zakochałam./ waniilia
|
|
|
mimo tego, że mam kogoś innego, myślę o nim. martwię się, czy może nie zapił się na śmierć. gdy widzę jego przezwisko na gadu gadu z żółtym słoneczkiem oddycham z ulgą. chociaż już nic dla mnie znaczy są takie sekundy gdy tęsknię za nim. przecież przez kilka miesięcy to on był sensem mojego życia./ waniilia
|
|
|
byłam rozczarowana tym jak niesamowicie piękna jest jego twarz. nie należał do osób idealnych, ale przy nim moja okrągła buźka pozostawiała wiele do życzenia. smak jego malinowych ust był słodki, zazwyczaj nie mogłam się od nich oderwać. szmaragdowe oczy czarowały mnie swoim blaskiem, a nos, chyba kształtniejszego nie widziałam nawet w moich snach. raz po raz dotykałam jego brązowych loczków, które tak bardzo go irytowały, zakochując się w nich. nie mogłam znieść faktu, że za kilka godzin będziemy musieli się rozstać, a czas spotkania przyjdzie za kolejne kilkanaście. chciałam mieć go przy sobie dwadzieścia cztery godziny na dobę, ot tak./ waniilia
|
|
|
wystarczyło, że nie odbierał, a już byłam zazdrosna. w mojej głowie kłębiły się różne myśli. a może mnie zdradził? może znalazł ładniejszą? przecież jestem taka zwyczajna. jednak on oddźwaniał po trzech minutach i rozwiewał wszelkie obawy. powtarzał mi, że to ja jestem najpiękniejsza i tylko ze mną chce rozmawiać, tylko po prostu był w toalecie. już nie płakałam i nie trzęsłam się ze złości. ah ta miłość. - szeptałam do siebie./ waniilia
|
|
|
o godzinie piątej pięć, słońce zaświeciło prosto w jej oczy. wstała z łóżka, z zamiarem zasłonięcia niesfornych rolet, ale ptaki śpiewały tak cudownie, że wpadła na pomysł porannego spaceru. pośpiesznie rozczesała swoje długie blond włosy i ubrała różową sukienkę bombkę. czuła się lepiej bez obuwia, więc wybiegła na boso. obserwowała błękitne niebo leżąc na trawie pokrytej srebrzystą rosą. nie dostrzegła, swojego sąsiada. ten wymarzony mężczyzna, wysoki siedemnastoletni blondyn o nieziemskim, szafirowym spojrzeniu też leżał w swoim ogródku. jednak po chwili wstał i dostrzegł przepiękną, naturalną dziewczynę. przeskoczył płot dzielący ich ogrody i bezszelestnie położył się obok niej. usłyszała go, lecz nie ruszyła się z miejsca. nagle poczuła jego rękę na swoim policzku, spojrzała w jego źrenice, a ich usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. jednak nadchodził czas rozstania, umówili się na popołudnie, już nikt ich nie rozdzielił./ waniilia
|
|
|
nie zapomniałam. przynajmniej raz w ciągu godziny myślę o tobie. chociaż wiem, że to niedozwolone./ waniilia
|
|
|
miał cudowne oczy. nie dość, że w kolorze letniego nieba, to jeszcze błyszczące i duże. zazwyczaj szeroko otwarte. pełne małych iskierek, nazywanych brzydko. posiadał tak dużo, a zachwycał się moimi zwyczajnymi, brązowymi źrenicami. kochał je bardziej niż swoje. do tej pory nie rozumiem dlaczego./ waniilia
|
|
|
nie byłam Jessicą Albą czy jakąś inną znaną aktorką, ale pokochałeś właśnie mnie - taką zwyczajną dziewczynę. dziękuję panie idealny. / waniilia
|
|
|
na widok faceta mych marzeń, moje źrenice rozszerzały się, dostawałam palpitacji, traciłam oddech, a na mojej twarzy pojawiały się rumieńce. próbowałam nad tym zapanować, niestety bezskutecznie, aż w końcu przyzwyczaiłam się, bo takie są uroki miłości./ waniilia
|
|
|
|