 |
|
nadam sobie prawo do palenia papierosów i używania wulgaryzmów, pewności siebie ponad normę i nie noszenia stanika. będę się chwalić swoimi majtkami i zdzierać obcasy na nierównych chodnikach. jeśli najdzie mnie ochota, nie dopnę ostatniego guzika w tak skąpej bluzce i upiję się do cna. nie pogardzę też głośnymi napadami histerii i piciem wina w piaskownicy o piątej piętnaście nad ranem.
|
|
 |
|
teraz jesteś wspomnieniem, kiedyś byłeś numer jeden.
|
|
 |
|
będę Cię karmił dymem z papierosa,
gorzkim browarem i najtańszym winem.
Będę kupował Ci brzydkie sukienki
i Harlequina raz na tydzień.
I nigdy przy mnie nie będziesz się śmiała
i zestarzejesz się bardzo wcześnie.
Więc się zastanów dobrze moja mała,
czy nie opuścisz mnie aż do śmierci…
|
|
 |
|
nie pytaj mnie o jutro. nie wiem co dziś czuje.
|
|
 |
|
chyba trochę za bardzo Cię lubię. i chyba trochę za bardzo mi na Tobie zależy.
|
|
 |
|
To boli tak, że chyba znów się najebie, bo nie wiem co kochałem bardziej świat czy Ciebie.
Lecz jestem pewien, że co nie było by prawdą, jedno i drugie zgniło już dawno.
|
|
 |
|
Nigdy wcześniej nie byłam w metalowej bańce, z której powoli uchodzi powietrze.
|
|
 |
|
a na wiosnę i letnie dni radosne biegliśmy co świt na sad
i tam zwykle chichraliśmy się w głos kiedy rosa łaskotała nas po stopach
podsadzałem cię wtedy na wiśnię i stamtąd strzelaliśmy do wron
a pestki to była nasza broń
pestki to była nasza broń
a pestki to była nasza broń a dom to schron był nasz
bo gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam
|
|
 |
|
a teraz to jest wojna i dzień za dniem coraz bardziej kończy się świat
kolejna armia bogobojna nie wiedzieć czemu upatrzyła sobie nas
strzelają do nas jak do wron tyle że z ostrej broni i ze wszystkich stron
kwiaty we włosach potargał wiatr jak smród po gaciach lata za nami strach
no a my a my to się nie znamy już prawie
czasem napiszesz coś zza oceanu
jakieś myśli ledwie poukładane
wrzucisz mi do skrzynki ze spamem
ale któregoś pięknego dnia
zaraz przed tym jak wszystko trafi szlag
sięgnę do pamięci dna i stamtąd wyciągnę ten ślad
bo gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam
|
|
 |
|
wyobrażam sobie siebie czekającą w zimowy poranek
bezustannie wpatrzoną w zegarek
wypatrującą błyszczącymi oczami czegoś to z lewej, to z prawej
obserwującą ludzi śpieszących się do pracy i kończących pierwsze śniadanie
nerwowo gładzącą kosmyki włosów
oblizującą co chwila sine usta ze zdenerwowania
noga porusza się w takt muzyki
otrząsam się, wstaję i słyszę warkot kół.
|
|
 |
|
i to Ona winna jest wyglądu który zamiast przyciągać - odpycha. Powiedział, że tylko przyjaźń i miłość potrafi wyleczyć wszystko, załatać każdą dziurę w jego sercu. Inaczej umrze.`
|
|
 |
|
Widziałam potwora za łóżkiem. Miał wielkie wystraszone oczy, niezdrową cerę, i matowe włosy. Zawsze bałam się potworów zza łóżka. Mama mówiła, że zjadają dzieci które nie słuchają rodziców.
Ten potwór wyglądał na bardziej przestraszonego ode mnie. Przyjrzałam mu się dokładnie. W małej, wychudzonej rączce ściskał brudnego, futrzanego miśka. Nagle potwór zniknął.
Następnego wieczoru, potwór z powrotem wyszedł ze swojego ukrycia. Tym razem nie miał już miśka, a jego oczy nie były wielkości talerzyków do ciasta. Zapytałam, gdzie zostawił swoją zabawkę. Opowiedział mi o małej dziewczynce, która jako jedyna odważyła się go oswoić, i polubiła go takim jakim jest, wszystkie jego wady i zalety. Mówił, że potrafiła znieść nawet jego dziwny zwyczaj chowania się pod łóżkiem. Pewnego dnia dała mu misia, a rodzice zabronili dziewczynce kontaktu z potworem. Powiedział mi, że samotność jest mordercą. Że z dnia na dzień czuje się coraz gorzej, powiedział że to Ona barwi jego cerę na kredowy kolor,
|
|
|
|