 |
|
i pójdę na najdroższą kawę w mieście, do najpiękniejszej cukierni. będę tam siedziała taka dumna i niezależna. a potem wyjdę na te deszczowe choć ciepłe ulice, włożę w uszy słuchawki i będę delektować się moim ulubionym kawałkiem oraz uśmiechać do wszystkich przechodniów.
poczuje się wolna. naprawdę wolna. i powiem sama sobie,że świat bez ciebie też może być kolorowy!
|
|
 |
|
Ciemny pokój, śmiertelna cisza.. na środku dywanu siedzę ja.. Nie chowam twarzy w dłoniach, tutaj nie muszę kryć swych łez. Rozglądam się i zastanawiam, co sobie myślą o mnie te cztery lawendowe ściany.. Śmieją się ze mnie do rozpuku.. czy solidaryzują się w moim cierpieniu.. ? Nie chciałabym słyszeć ich śmiechu.. Ale gdyby mogły pogłaskać po głowie.. przytulić, zapewnić, że ‘będzie dobrze’, powiedzieć co słyszały, co widziały.. Ale są tak niesamowicie bezradne! Za to nikt nie wie tyle, co one!
|
|
 |
|
pamiętam czasy, kiedy zawsze pierwsza łyżka Twojego nowo otwartego jogurtu była dla mnie
|
|
 |
|
leżę w łóżku i rozmawiam z sufitem. dlaczego? wydaje mi się że rozumie więcej niż podłoga.
|
|
 |
|
Pamiętasz to jeszcze? Jak przy pierwszych spotkaniach przechodziły nam dreszcze? Gdzie minuta trwała wieki a sekunda całe lata nie było więcej świata.. opisy Pamiętasz to jeszcze? Jak przy pierwszych spotkaniach przechodziły nam dreszcze? Gdzie minuta trwała wieki a sekunda całe lata, nie było więcej świata..
|
|
 |
|
Brakuje mi tych spotkań, bo przez ten krótki czas wydawało mi się, że coś ma sens. Pewnie złudnie jak zwykle. Takie dziwne wrażenie, że warto cokolwiek. Prawie nie pamiętam tego uczucia, tak rzadko mnie odwiedza. Żyję, owszem. I właściwie nic poza tym. Na niczym mi jakoś szczególnie nie zależy. A wtedy przez krótką chwilę naprawdę mi się żyć chciało...
|
|
 |
|
Czasami nad ranem, ciągle jeszcze pijana, budziłam się, drżąc z zimna, i musiałam pójść do łazienki. Wracając, widziałam swoje odbicie w lustrze. Policzki poorane ciemnymi strużkami resztek po makijażu. Czerwone plamy zaschniętego wina, rozlanego na moje piersi, gdy ręce trzęsły mi się od łkania lub gdy byłam już tak pijana, że rozlewałam wino, podnosząc kieliszek do ust. Włosy przyklejone do czoła i szyi. I gdy widziałam to odbicie w lustrze, dostawałam ataku nienawiści i pogardy do siebie, do niego, do nas ...
|
|
 |
|
Uwielbiam gdy wieczorem do mnie dzwonisz i opowiadasz jak to wspaniale spędziłeś swój dzień i tęsknisz za mną .Pytasz czy nie jest mi smutno ,że musiałeś wyjechać , i pocieszasz mnie , i mówisz ,że jak wrócisz to nie opuścisz mnie już nigdy..
zrób tak.
proszę chociaż udawaj
|
|
 |
|
Czasami mi się wydaje, że mogę bez niego istnieć. Że wcale o tym nie myślę i niczego mi nie brakuje. I że to wcale nie jest istnienie połowiczne, niepełne, wybrakowane jak popsuty przedmiot. Chodzę, mówię, śmieję się, czytam, bawię się, myślę. Ale to nie tak. Zawsze przychodzi moment, w którym coś mnie nagle uderza, że mało nie zwala mnie z nóg. Jakaś porażająca, nagła świadomość niepełności, niekompletności, pustki. Jakbym otworzyła drzwi, za którymi nic nie ma.
|
|
 |
|
To, że za Tobą już nie tęsknie, nie znaczy, że o Tobie
zapomniałam...
|
|
 |
|
To nie tak, że się poddałam. po prostu daję sobie spokój, bo to nie ma żadnego sensu, a niedługo nie będzie miało znaczenia .
|
|
 |
|
Proszę Cię o kawałek ciasta nadziewanego przyjaźnią, posypanego zaufaniem i zrozumieniem. Proszę Cię o szklankę soku z owocu wierności zakropionego gorącą tęsknotą. Proszę Cię o kubek lodów o smaku porannego szaleństwa, romantyzmu i wierności. Proszę Cię o małą kanapkę z kiełkującym pragnieniem i dojrzałą miłością
|
|
|
|