Ciemny pokój, śmiertelna cisza.. na środku dywanu siedzę ja.. Nie chowam twarzy w dłoniach, tutaj nie muszę kryć swych łez. Rozglądam się i zastanawiam, co sobie myślą o mnie te cztery lawendowe ściany.. Śmieją się ze mnie do rozpuku.. czy solidaryzują się w moim cierpieniu.. ? Nie chciałabym słyszeć ich śmiechu.. Ale gdyby mogły pogłaskać po głowie.. przytulić, zapewnić, że ‘będzie dobrze’, powiedzieć co słyszały, co widziały.. Ale są tak niesamowicie bezradne! Za to nikt nie wie tyle, co one!
|