 |
środek nocy, idziemy całkowicie z tyłu. co po chwile ktoś nas woła abyśmy przyśpieszyli, ale to tak jakbyśmy byli w zupełnie innym świecie. przechodząc obok jednej z ławek, nisko spuszczam głowę i zamykam oczy. za wszelką cenę nie chcę dopuścić do siebie tych wspomnień, a on chwyta moją rękę i sadza na niej. nie zdaje sobie sprawy na jakie niebezpieczeństwo się naraża. ręką pocieram o jej róg czując wciąż obecne "na zawsze". -co jest? -mówiłeś, że uwielbiasz tamtą ławkę, bo widzisz, ja właśnie tej nienawidzę. jestem tutaj pierwszy raz od tamtego czasu. pierwszy raz bez niego. dlatego czuję się tak nieswojo. wyryliśmy tutaj kawałki naszych serc, z tym że on odebrał swoje, zostawiając moje całkiem samo. -co ty gadasz! przecież jestem obok
|
|
 |
Tancz jakby nikt Cie nie widzial, spiewaj jakby nikt Cie nie slyszal, kochaj jakby nikt nigdy Cie nie zranil, zyj jakby nie bylo jutra !
|
|
 |
|
Kocham Cię najbardziej na świecie i nieważne jak to się zakończy, czy jutro nadal będziemy rozmawiać czy zapomnimy o sobie. Jesteś największym szczęściem jakie mogło mnie spotkać.
|
|
 |
dotknął moich włosów i założył mi je za uszy. lubiłam to. nikt inny nie robił tego tak jak on. robiło mi sie wtedy tak ciepło wokół serca, a po plecach przebiegał dreszcz. czułam sie wtedy kimś wyjątkowym. przynajmniej wtedy. w tej krótkiej fałszywej chwili.
|
|
 |
Pragnąc zniszczyć uczucia zniszczył siebie. Zabił to co było w nim najlepsze, stopniowo wbijał nóż w swoje prawe serce. Doszedł do tego, że z łatwością był w stanie ranić innych. Był jak demon. Robił to wszystko tylko po to, aby zapomnieć o ranach jakie mu zadano. Zniszczył życie innym, zawiódł ich po to, aby nie czuć bólu. Kochał ją... kochał kobietę przez, którą zniszczył sobie to pierdolone życie...
|
|
 |
Kochamy nie dzięki temu, że znaleźliśmy idealną osobę, ale dlatego, że nauczyliśmy się widzieć ideał w kimś, kto nie jest idealny./isimplyloveiit
|
|
 |
to miał być doskonały wieczór, tak jak kiedyś. i nie wiem, może miałam zbyt duże oczekiwania, albo po protu jestem przeraźliwie naiwna. wracając ciemnymi ulicami, modliłam się aby wreszcie odszedł. po raz pierwszy miałam go dosyć. tego wieczora miałam być najszczęśliwszą kobietą na świecie, a przepłakałam całą noc. tak o! bo jak inaczej miałam się czuć? pomylił mnie z nią. zaczął ją przy mnie wychwalać jak najwspanialszy cud. dobrze wiedząc jaki mam do niej stosunek. a przecież nie będę robiła durnych scen. wolę sama, schowana pod kołdrą, pomału umierać. bez świadków, bez pytań, bez durnego pocieszania. chociaż tym razem potrzebuję czyjeś obecności. potrzebuję kogoś, kto bez zbędnych pytań po prostu mnie przytulił. bo czuję się naprawdę źle. kurwa, jakie to śmieszne.
|
|
 |
Wiesz co czułam każdego dnia po przebudzeniu wiedząc, że i tak Cię dziś nie zobaczę? Pustkę. Czułam pustkę wypełniającą moje serce. Każdego dnia było tak samo, czułam to samo. To był najsilniejszy bół, jaki kiedykolwiek mnie spotkał. Nie mogłam normalnie funkcjonować, bez Ciebie czułam się jak nic nie warty człowiek. Nie żyłam bo chciałam, raczej dlatego, że musiałam żyć. A wieczory ? One były jeszcze gorsze. Ból się tak nasilał, że leżąc w łóżko i myśląc o Tobie zwijałam się w kłębek, ciągnęłam za włosy i zasłaniałam uszy. Nie wiem czemu.. Chyba chciałam uciszyć ten głos we mnie, Twój głos i Twoje słowa, które okazały się kłamstwem. / szysiia
|
|
 |
pierwszy raz odważyłam się iść tam sama. dokładnie wymyłam każdy centymetr. pozbierałam liście. wyrównałam leżące wkoło kamyki. zmieniłam wodę w kwiatach, które następnie ułożyłam najlepiej jak umiałam. wyciągnęłam z torby mały, w Jego ulubionym czerwonym kolorze znicz. zapaliłam go, ustawiłam na zimnej płycie i prostując się, martwym wzrokiem spojrzałam na wyryte litery. dziesięć lat, tak dużo czasu, ale to wciąż boli tak samo, a przecież wyrzekali się, że kiedyś przestanie, że jakoś się z tym pogodzę. nie mieli racji. stoję dokładnie w tym samym miejscu co wtedy. mała dziewczynka, z bukietem białych róż w dłoniach, niepewnie spoglądająca w twarze płaczących ludzi. sama nie uroniłam ani jednej łzy, nie miałam po co. przecież On wyjechał, za chwilę wróci i znów będzie jak dawniej. ale dzisiaj nie potrafię opanować histerii. dzisiaj tęskni każdy milimetr mojego serca. więc już wróć Tato, zbyt długo Cię nie ma.
|
|
 |
Wiesz co kurwa boli? Jedynym momentem kiedy jestem Ciebie pewna w stu procentach, to moment kiedy jesteś ze mną. W innych przypadkach przestałam ufać Ci już dawno./esperer
|
|
 |
zrobiliśmy imprezę, ogromną. byli na niej wszyscy nasi znajomi, a nawet osoby, z którymi zamieniliśmy tylko kilka zdań. w pewnym momencie zaczęło braknąć miejsca dla kolejnych gości. niektórzy zakładali się w najróżniejszych zadaniach, inni oglądali telewizję, którą nie wiadomo skąd się wzięła, a jeszcze inni po prostu pili. śmialiśmy się, tańczyliśmy, śpiewaliśmy. zrobiliśmy nasz własny, mały festiwal radości. i był tam on. jak zwykle podeszłam aby się przywitać i porozmawiać. tak mijały nam kolejne godziny, na rozmawianiu o każdym możliwym temacie. nagle poczułam jak bardzo zmęczona już jestem, musiałam się położyć. oparłam głowę na jego ramieniu, ale nadal nie przerywaliśmy rozmowy. kumple zaczęli znacząco spoglądać w naszą stronę. nieważne. pocałował mnie. bez pytania, bez jakiegokolwiek uprzedzenia odebrał mi oddech. a potem? wylądowaliśmy w łóżku, ale nie po to o czym myślisz. objął mnie i pozwolił zasnąć, dając pierwszą spokojną, w całości przespaną noc.
|
|
|
|