 |
po końcówki rzęs zanurzona w oceanie bezradności . / spancz
|
|
 |
stoję na putkowiu . gdziekolwiek spojrzę, widzę tylko Twoją nieobecność . próbuję za wszelką cenę zatrzymać przy mnie przeszłość, która usilnie się oddala . mam przed sobą dwie drogi - obydwie równie bolesne . kłócę się ze swoim wnętrzem, bo bez względu na to, w którą stronę pojdę, ta potworna dziura w środku mnie będzie domagała się innego rozwiązania, sprzecznego z Twoimi planami . / spancz
|
|
 |
jesteś moją niegojącą się raną . / spancz
|
|
 |
znów szczelnie zamknę oczy . odszukam wśród wspomnień część Twojego zapachu . zobaczę Twoją twarz i odtworzę w pamięci fragment Twojego głosu . nie odszedłeś . wciąż jesteś, zamknięty pod kotarami moich zmęczonych powiek . / spancz
|
|
 |
dopiero późną nocą, przy szczelnie zasłoniętych oknach, gryziemy z bólu ręce, umieramy z miłości .
|
|
 |
przez zaciśnięte usta, milczeniem wołam, byś tu był . / spancz
|
|
 |
nie rezygnuj ze mnie, bo ja zrezygnować z Ciebie nie zdołam . / spancz
|
|
 |
nigdy nie przestanę Cię chcieć . zawsze będzie we mnie żyła ta mikroskopijna cząstka nadziei, powtarzająca, że może wrócisz, że może będziesz, że może w końcu pokonasz te chwilowe zwątpienia . / spancz
|
|
 |
jeśli naprawdę kogoś kochasz, pozwolisz, by złamał ci serce .
|
|
 |
dobrze jest zamknąć się w pudełku swoich wewnętrzych tragedii ? / spancz
|
|
 |
widocznie zbyt bardzo kocham te Twoje całkiem przeciętnie oczy, żeby ot tak po prostu przestać chcieć w nie patrzeć . / spancz
|
|
|
|