 |
|
Otwieram oczy i wciągam powietrze z bólem. Żałuję, że się obudziłem, nie jestem już ciekawy następnych dni. Bóg o mnie zapomniał więc może powinienem oddać się demonom, niech mnie pożrą.
|
|
 |
|
Patrzyłem na nią i spadałem w gesty mrok, brzebijany kolcami żalu, patrzyłem na Ciebie i wzlatywałem w obłoki szczęścia, wpadając w twoje objęcia. I jak ten świat jest złożony, że siedzimy z naszymi wyborami i ze łzami w oczach tęsknimy za lataniem?
|
|
 |
|
Prosiłem Boga o śmierć, o to abym w końcu nic nie czuł, aby pokazał mi wyjście, aby pomógł mi tak jak On uważa. Czekam, nie wiem gdzie iść, nie wiem po co. Ostatnia nadzieja, zamykam oczy i czekam na cud, idę przed siebie i może dojdę do raju, może tam pozwoli nam być razem.
|
|
 |
|
Niech sobie pocieszają, niech opowiadają o nadziei a mi z tym smutnym pożegnaniem skończyłaś życie. Teraz pozostały napisy końcowe, których nikt nie chce oglądać. Może je wyłączę, może to zrobię...
|
|
 |
|
„w końcu powiesz, że mnie kochasz, z dnia na dzień tak mi tym rzucisz w twarz, a ja nie umiałbym ci oddać”
|
|
 |
|
nawet twój głos wewnętrzny ma wadę wymowy.
|
|
 |
|
po co marnować życie na strach przed śmiercią.
|
|
 |
|
nieważne ile osób zabiłam - ważne, jak się dogaduję z tymi, którzy jeszcze żyją.
|
|
 |
|
pewnego dnia zdobędę to życie.
|
|
 |
|
wszystko, co czułam, to głód. straszny głód, który mogłabym nazwać brakiem, potrzebą, bezsilnością, frustracją, pustką. prześladował mnie, zżerał, a wkrótce miał żarłocznie połknąć.
|
|
 |
|
Wypaliłem się. Zabrakło mi własnych kłamstw i przez chwilę zobaczyłem prawdę. Wystarczyło mi. Już dłużej nie chcę uśmiechać się zanurzony w przyjemnym oszustwie, chcę iść osiągać własne cele, bez serca które służy Tobie. Ślepe, naiwne serce, tak kocha, wciąż kocha. Niestety to zaboli ale to je ocali
|
|
 |
|
Odrzuć przeszłość, teraźniejszość jest zbyt piękna by ją marnować.
|
|
|
|