 |
Znowu złego coś doskwiera, korci, wierci w brzuchu dziurę. Głośno krzyczy, dużo płacze, zaraz jadem Cię zatruje. Ostre cięcia, jakby nożem zadane z głębi duszy. Paraliż, amnestia, nagła śmierć podłych katuszy. Krew, łzy i pot, nie do zniesienia ból. Drwiłeś z miłości? Teraz zamiana ról. Prosisz o litość, błagasz resztką sił, ale krzyk jest głuchym echem- z bólu będziesz się wił. Własną krwią się dławisz i cholernie się dusisz. Zaczynasz się poddawać, chyba jesteś już głuchy. Postać podchodzi do Ciebie cichym dreptem, słyszysz przy uchu jak mówi do Ciebie szeptem. "Umieraj, prędzej samotność to Twój mentor. Nie masz już nikogo, nie masz nic- znikaj prędko". Nie potrafisz powstać, by unicestwić śmierci zmorę. Nagły bezdech, krótka chwila- nie masz sił, to już koniec.
|
|
 |
Czym tak naprawdę jest szczęście? Z pewnością jest uczuciem, które daje odczucie zdumienia, którego nie sposób się wyzbyć. Oczy kipią iskrami potencjalnej euforii, radości, fascynacji, nuty podniecenia i zachwytu. To coś czego nie sposób konkretnie określić. To coś pięknego, co daje nam siłę, urozmaica życie i nasyca serce. Radość przepełnia nas w całości pożądając tych emocji z co raz większą pasją. Opanowuje nas pogoda wesołego ducha, która zostaje zauważona przez innych spoglądających na nas z zazdrością ludzi. To potęga, niezniszczalna potęga szczęścia.
|
|
 |
Ulotne chwile przelatują nam przez palce. Jeden moment, jedna chwila, jedno zdarzenie, jedna sekunda. To wszystko dzieje się w naszym życiu zbyt szybko. Rzeczy pierwsze, te najlepsze, najważniejsze. W pamięci, gdzieś głęboko zostaje zapisana ta cała kumulacja. To tkwi w nas i ze zdwojoną siłą nas niszczy. Serce zwalnia tempo, a psychika zaczyna wariować. My zaczynamy wariować. Gubimy sens, gubimy się w samych sobie. Tracimy wartości moralne, życiowe. Gdzie jesteśmy? Gdzieś na krawędzi pomiędzy złudzeniami, a iluzją.
|
|
 |
Płacz cicho odbija się pustym echem, ściskając serce żalem cierpienia.
|
|
 |
Przepraszam Cię mamo, że często zawodzę, upieram się przy swoim, wywołuję niepotrzebne sprzeczki pomiędzy nami. Przepraszam, że padają z moich ust nieprzyjemne Twojemu serca słowa. Przepraszam, że nie potrafię wyzbyć się swojego lenistwa i zaniedbuję najprostsze obowiązki domowe. Przepraszam, że nawet jak mnie upominasz, to nie słucham Twoich serdecznych rad. Przepraszam, że złoszczę się na Ciebie, za Twoją najszczerszą dobroć wobec mnie. Przepraszam, że w pewnych momentach mówię najgorszą prawdę prosto w Twoje radosne oczy. Przepraszam, że nie doceniam tego, że chcesz dla mnie jak najlepiej i troszczysz się o mnie. Przepraszam, że moje słowa ranią Cię jak najostrzejszy nóż. Przepraszam mamo Cię z całego serca, przecież wiesz, że kocham Cię najmocniej.
|
|
 |
Jestem oazą wrażliwości, pozornej szczęśliwości, wierności kochania. Jestem sobą, jestem człowiekiem, jestem dziewczyną. Przecież mogłabym mieć nieuleczalną chorobę i każdego dnia oswajać się z myślą, że śmierć czyha gdzieś za rogiem i czeka tylko na odpowiedni moment, by zakończyć mój żywot. Mogłabym mieć inny kolor skóry, być innego pochodzenia, jednak jestem tym kim jestem. Jestem jednością tego świata, jednością rodziny, jednością samej siebie. Oczywistym faktem jest to, że mam masę problemów i często nie potrafię się z nimi uporać. Są momenty, w których upadam, boleść i płacz stają na planie pierwszym i rujnują spokój mojej istoty. Każdego nowego dnia budzę się z nadzieją, że to właśnie dzień, który zależy tylko ode mnie. Może być najcudowniejszym dniem pośród innych przeszłych szarych dni, lecz może być najgorszym z możliwych. Mam się poddać? Przecież to oznaka słabości, a więc słabość nie może mnie obezwładnić- to ja obezwładnie ją. To moje życie- jedyne i najlepsze jakie mam.
|
|
 |
Patrzył na nią, a z jego oczu naprzemiennie leciały łzy. Przyłożyła broń do skroni, mówiąc: "Nie mam nic, rozumiesz? To koniec! Jestem psychicznie chora. Straciłam tak wiele rzeczy w życiu, w którym się zbyt bardzo pogubiłam. Moje serce otula pustka. Moja psychika rozkrusza się co raz bardziej. Ten cały syf zwany życiem niszczy mnie. Zabija uczucia, zabija psychikę. Swoje smutki zapijam alkoholem, niszcząc żołądek. Zjechałam na same dno moralności uczuciowej. Rozumiesz to kurwa? Jestem nikim. Nie mam potrzeby, by żyć." Chłopak krzyczał z całych sił do niej i próbował ją powstrzymać. I w jeden moment rozległ się strzał. Dziewczyna z hukiem spadła ziemie. Na podłodze pojawiła się plama krwi. Zabiła ją własna psychika, jej własny chory świat. A on? Stracił ją na zawsze. Płakał nad jej krwawym ciałem, zauważając obok broń. Przyłożył sobie lufę do skroni i strzelił. Chciał być z nią na zawsze.. Nawet w niebie.
|
|
|
|