 |
rok, pierwsze 365 dni, czuwaj nadal Mamo.
|
|
 |
Masz o Nim myśleć, kochać Go, troszczyć się o Niego, pomagać, zaskakiwać, uszczęśliwiać, masz przy Nim być, ale nie zapominaj w tym wszystkim o sobie. Nie zapominaj, bo potem zaboli.
|
|
 |
Każdą kobietę zdobędziesz, jeśli potrafisz jej uświadomić, iż tylko ona jedna istnieje dla Ciebie na świecie.
|
|
 |
jesteś jedyną osobą, z którą potrafię wyobrazić sobie dalsze życie.
|
|
 |
Właśnie w tej sekundzie ktoś umarł. W tej sekundzie ktoś się narodził. W tej sekundzie ktoś walczy o coś, co ma każdy z nas, coś co jest tak naprawdę najważniejsze - życie. Przyznaj się, czekasz na coś, co tak naprawdę nigdy się nie wydarzy. Przyznaj się, że nie umiesz docenić tego, na co właśnie patrzysz. Nie umiesz zadbać o siebie, a tym bardziej o drugiego człowieka. Pogłębiająca się rana na Twoim sercu mogłaby być zaszyta, gdybyś tylko chciał. Uważnie spójrz na swoje odbicie w lustrze i zadaj sobie pytanie - czy jesteś szczęśliwy? Zwolnij, zastanów się i żyj chwilą. Ciesz się każdą sekundą, jakby to była ostatnia.
|
|
 |
Nie pytajcie mnie, jak wyglądała moja Matka: czy można opisać słońce? Z Mamy promieniowało ciepło, siła, radość. Bardziej pamiętam te odczucia niż rysy Jej twarzy. Przy Niej śmiałam się i nic złego nie mogło mi się przytrafić.
|
|
 |
I wiesz co?! Nie mam siły na Twoje humorki. Na to jak ktoś umie na Ciebie wpłynąć. Chcąc zrobić Ci niespodziankę, dodać otuchy zostałam wyśmiana. Widzę, że na prawdę liczy sie dla Ciebie zdanie innych. Do tego cholernie nie podoba mi sie, że rozmawiając ze mną włączasz bez ostrzeżenia głośnik przy ludziach których nie lubie. To było chamskie i nie kulturalne, choć nie mam nic do ukrycia. Jednak pokazałaś, że nie grasz w naszej drużynie. I znów zrobiłaś sie inna po tym jak odnowiłaś ten kontakt. Boli mnie to jak mnie traktujesz, i skoro tak bardzo ostatnio nic Ci nie pasuje, to może powinnam uważać, że robisz to specjalnie bym tylko zerwała tą milość. Nie wiem o co Ci chodzi...
|
|
 |
nie odpowiada mi ułożony, dobrze uczący się chłopczyk. nie kręcą mnie umięśnieni kozacy. nawet nie zerkam na metala w glanach i długich włosach. oko zawieszę na skejcie, w mega luźnych ciuchach. spojrze też na opalonego bruneta. a najbardziej kręcą mnie skurwiele z aroganckim głosem i wredną miną - nic nie poradzę, taka jestem./?
|
|
 |
No i wzięli mojego skarba na blok operacyjny. Zatłukła bym ich bo wiem, że robią jej tam krzywdę, ale wiem też, że w słusznym celu by później było lepiej. Mamy dziś słoneczny dzień, wszystko musi sie udać. Mała jestem z Tobą i przy Tobie, na prawdę. Nie ma mnie cieleśnie, ale duchem jestem zawsze! Kocham Cie- jak wariat.
|
|
 |
Wierze Ci. Nie nagięła byś mojego zaufania. Martwię sie tylko tym by dobrze Cie tam traktowali. W to, że wrócisz nie wątpię. Nie zostawiła byś mnie tu samej, nie Ty. Tylko tak troszkę sie denerwuje, tak troszeczke.
|
|
 |
wróciłam do domu później niż zwykle. w progu przywitała mnie odstraszająca woń alkoholu i dymu papierosowego. wiedziałam, że zastanę go leżącego przy stoliku w salonie. był naćpany, pijany i wpół przytomny. - co ty najlepszego zrobiłeś, szarpnęłam by unieść go z podłogi. - to przez ciebie kochanie, wydukał i osunął się na panele. stanęłam jak wryta. nie wiedziałam co mam zrobić, nie wiedziałam co myśleć. poczułam jak nogi uginają mi się w kolanach, a na czole robią się kropelki potu. - przeze mnie? zapytałam, oszołomiona jego wypowiedzią. - z miłości do takiego skurwysyna jak ja. wycedził ledwo łapiąc powietrze do płuc. spojrzałam na stół. wzięłam do ręki whiskey i wciągnęłam kreskę. nie chciałam do tego wracać. nie chciałam znów stoczyć się na dno, ale to było silniejsze. to niszczyło mnie od środka. ledwo przytomna, cichym tonem głosu wydukałam, - jak zdychać to razem bejbe. i osunęłam się na ziemię. byłam w swoim świecie. chuj z tym, że mnie niszczył./?
|
|
|
|