 |
|
W świecie gdzie jedynym pytaniem jest: o co tutaj tak właściwie chodzi?
|
|
 |
|
Z punktu widzenia wampira sadysty.
Gdy nadchodzi noc i umysły ludzkie w sen zapadają,
Wychodzę z kryjówki by zakosztować życia.
Problem pojawia się wtedy ogromny i nie będę ukrywał
Kogo mam wybrać? Bezbronną owieczkę czy jej soczystego pana?
Serce Pana, poezją dla mych uszu pompuje krew w rytm walca angielskiego,
Serce owieczki, spokojnie, ledwie słyszalnie wystukuje swoje dźwięki.
Jej krew jest kwaśna, przechodzi zapachem trawy,
Jego pewnie jest słodka i delikatna z nutką czerwonego wina.
Moje zimne i skamieniałe serce mówi jedno, rozum mówi drugie.
Myśli i zmysły wariują.
Adrenalina rośnie, bestia bierze górę.
Kły się wydłużają a oczy podchodzą krwią.
Budzi się we mnie drapieżnik.
Decyzja podjęta, żegnaj biedny człowieku.
Życzę sobie smacznego.
|
|
 |
|
Nigdy nie widziałeś mnie w takim stanie,
Kiedy samotność bierze górę nad rozsądkiem.
Szukam przyjaciół, na siłę.
Tracę grunt pod nogami i zapadam się we własną podświadomość.
Biegnę drogą, która nigdy się nie skończy,
Czeka mnie wieczna ucieczka przed sobą i własnymi uczuciami.
Nie widzę żadnego rozwiązania, wszystko co mnie otacza traci sens.
Moje błękitne oczy nie nadają już koloru niebu, zamieniły się w siwy popiół.
Dłonie straciły siłę aby podtrzymywać ten świat, a barki opadły.
Nogi odmawiają posłuszeństwa, zaczynam upadać.
Nic już nie jest takie samo jak kiedyś, stare czasy nie wrócą.
Z brakiem pomysłów na przyszłość i zamknięciem obecnego rozdziału,
Idę do przodu, dla siebie, żeby kiedyś powiedzieć, że warto było upaść,
By zdobyć ten życiowy Mount Everest.
Zdobyć Ciebie.
|
|
 |
|
jestem jak płatek śniegu. Spadłam z chmurki, latałam w przestworzach i nagle upadłam na gorącą ziemię roztapiając się.
|
|
 |
|
Była cicha, nikomu nie wadziła
Dobrze się uczyła i pomagała rodzicom.
Co niedziela w kościele, nigdy nie spóźniona
Wszystko robiła najlepiej jak potrafiła.
Przykładna przyjaciółka i dziewczyna
Córka, wnuczka, sąsiadka.
Była jak tysiące innych dziewczyn,
Nie piła, nie paliła, nie łamała prawa.
Żyła w zgodzie z natura i sobą samą.
Chciała założyć rodzinę i skończyć studia.
Pewnie udałoby jej się tego dokonać
Gdyby nie jeden dzień, który zmienił wszystko.
Jedna chwila, jeden moment, w którym zobaczyła jego oczy.
Miały miodowy kolor, nieskazitelna cera i śnieżnobiałe zęby.
Kły, które wysączyły z niej życie,
Kły, które były ostatnim co zobaczyła w życiu.
Kły, które przyniosły ciemność.
|
|
|
|