 |
Oddając ostatnie tchnienie, uciszam nadzieję kojącą do tej pory moje pęknięte serce i powoli staję się cieniem samej siebie. Duchem przeszłości z sinymi ustami i brakiem tętna. Zostawiając Ci ten list, składający się ze słów, których nigdy nie zdążyłam wypowiedzieć. I proszę cię o jedno. Przeczytaj go, zgnieć i podpal, zniszcz z taką samą łatwością, z jaką odszedłeś.
|
|
 |
Znał wczoraj i dziś, tylko jutra unikał.
|
|
 |
Każdy z nas miał kogoś kogo stracił, wiem
może żyłby gdyby nie wstydził się łez.
|
|
 |
Masz cały czas szczęście lub to szczęście masz w częściach.
|
|
 |
Z dnia na dzień czujemy mniej, niby ja i Ty, a nie czuć nic.
|
|
 |
Niech zgadnę, siedzisz w domu i myślisz o nim,
ściskasz telefon co nie dzwoni, pierwsza łza i boli.
|
|
 |
Coś nam każe zmieniać miejsce,
opuszczać jedno, witać drugie, czuć więcej.
|
|
 |
I chuj, już się nie martwię. Nie obchodzi mnie jak mnie nazwiesz.
|
|
 |
Więc nie pisz i nie dzwoń. Już nie rośnie tętno.
I wszystko mi jedno. Ty to, tylko przeszłość.
|
|
 |
By być jak narkoman, by żyć aby skonać.
|
|
 |
Jestem już zbyt wysoko, by kurwa znowu być na dnie.
|
|
 |
Dożylnie fatalizm w największych dawkach.
|
|
|
|