 |
położył mi palce na powieki, starł łzy i szepnął do ucha, że już dobrze. a ja brutalnie obudzona ze złego koszmaru nie mogłam przestać dusić się własnymi łzami szczęścia mieszanego z rozpaczą, bo nic już nie znaczę.
|
|
 |
zanim powiesz cokolwiek pozwól mi stanąć w takiej odległości, byś nie musiał patrzyć na moje łzy i krew płynącą z rozbitego serca.
|
|
 |
jesteśmy tak ze sobą zżyci, tak bardzo przesiąknięci sobą nawzajem.
|
|
 |
i wiem, że zawsze będziesz zajmował w moim sercu to samo miejsce, choćby nie wiem, co się stało. gdziekolwiek będę i ile czasu minie. nic się nie zmieni, za bardzo się przyzwyczaiłam cię kochać najbardziej na świecie.
|
|
 |
godzinami rozmawiam szczerze ze śmiercią i dłubię sobie nożem w zardzewiałym sercu, nie czując ani bólu, ani ulgi. otacza mnie mordercza bezsilność. brak uczuć. i nie mam sił, ani ochoty protestować. nie potrafię.
|
|
 |
pytam, jak oddychać, choć dobrze wiem, że nie uzyskam odpowiedzi. jestem sama, powoli znikam i jest mnie coraz mniej, nie mam nawet odbicia w lustrze. otacza mnie pustka, która tak naprawdę nią nie jest, bo ma nazwę. to rozpacz.
|
|
 |
zamknięta w czterech ścianach krzyczę szeptem. ta cisza powoli mnie zabija, choć inaczej, niż kiedyś. jestem tu zamknięta, w tym ciemnym lochu własnej psychiki, może to nie dno, ale panuje tu jeszcze większy bałagan, kurz unosi się w powietrzu, kłęby dymu drażnią oczy. i płaczę, choć widzę w tym coraz mniej sensu z każdą godziną.
|
|
 |
nieuleczalnie chora na miłość, w kolejce do lobotomii.
|
|
 |
szłam przed siebie, łzy spływały coraz wolniej i wolniej po rozżarzonych policzkach i tak mało znaczyły, w deszczu, który przesiąknął każdy zakamarek mojego ciała. wiem, że gdy upadłam żadne próby podniesienia się nie miały sensu, więc leżałam patrząc w coraz ciemniejsze niebo i czując, jak wszystko wokół nie chce mieć ze mną nic wspólnego i patrzy z bezsilnością. nie miałam odwagi popatrzeć w przyszłość, więc wciąż obrywałam pociskami przeszłości, które wszystko utrudniały. stanęłam oko w oko z własnymi lękami, które nie znaczyły nic w tym nieistniejącym świecie. przeszłam obok swojej rozpaczy, wtuliłam się w dłonie bezradności i zasnęłam mokra od tęsknoty. czekałam na chwilę, kiedy zapragnę wracać. jeszcze nie nastąpiła.
|
|
 |
wiem, że gdyby ktokolwiek poznał mnie tak dobrze, jak tylko ja znam siebie i zobaczył by moje myśli, to nie miał by wątpliwości, gdzie jest miejsce, dla takich, jak ja.
|
|
 |
oprócz popękanego serca, rozszarpanych ran, kapiącej krwi, naderwanej duszy i blizn gdzieś pod ręką niosę też gram świadomości, że to moje życie i moje istnienie. w którym mogę zrobić, co i kiedy chcę. i także ja mogę decydować, kiedy powiem dość i zakończę tą drogę donikąd. sama.
|
|
 |
znów jestem tutaj, ale ty chyba coraz mniej wyraźnie mnie widzisz. ja też przestałam wierzyć w przejrzyste powietrze i ostry obraz. moje oczy zbyt często są zakryte mgłą łez, przyzwyczaiły się. też się przyzwyczaisz.
|
|
|
|