szłam przed siebie, łzy spływały coraz wolniej i wolniej po rozżarzonych policzkach i tak mało znaczyły, w deszczu, który przesiąknął każdy zakamarek mojego ciała. wiem, że gdy upadłam żadne próby podniesienia się nie miały sensu, więc leżałam patrząc w coraz ciemniejsze niebo i czując, jak wszystko wokół nie chce mieć ze mną nic wspólnego i patrzy z bezsilnością. nie miałam odwagi popatrzeć w przyszłość, więc wciąż obrywałam pociskami przeszłości, które wszystko utrudniały. stanęłam oko w oko z własnymi lękami, które nie znaczyły nic w tym nieistniejącym świecie. przeszłam obok swojej rozpaczy, wtuliłam się w dłonie bezradności i zasnęłam mokra od tęsknoty. czekałam na chwilę, kiedy zapragnę wracać. jeszcze nie nastąpiła.
|