 |
Głupim nazywa się człowiek, który mając kochającą go osobę, odrzuca ją. Robi to dlatego, bo myśli, że potrzebna jest mu wolność, która z biegiem czasu okaże się jego największym wrogiem...
|
|
 |
całe rękawy miała mokre od łez, a dalej wmawiała sobie, że on nic dla niej nie znaczy.
|
|
 |
Właśnie w tej chwili potrzebne mi są ramiona, uśmiech i ciepłe słowa 'Dasz radę.' Potrzebuję czuć, że nie jestem sama, że jest przy mnie. Ale tylko on. Cała reszta mi nie pomoże. Tylko on miał magiczny uśmiech, który zawsze podnosił na duchu. Tylko on miał cudowne oczy, które swym spojrzeniem mogły wyrazić wiele szczerych uczuć. Tylko on miał tak ciepły głos, który sprawiał, że byłam pewna, że dam radę. Tylko on miał tak intensywny i cudowny zapach, dzięki któremu czułam się bezpieczna. Tylko on potrafił sprawić, że chodziłam uśmiechnięta. A teraz, to muszę zapomnieć o tym wszystkim. Może i dam radę. Ale tylko dlatego, że muszę.
|
|
 |
Wszyscy siedzieli na zaśnieżonym murku, wszyscy poza Tobą . Pisałeś z kimś smsy i widocznie nie chcialeś żeby ktoś widzial z kim . - Ej, zimno Mi - powiedziałam . Nasz wspólny kumpel Mnie przytulił, powiedzialam ze mi juz cieplej ale dalej moze Mnie tulić bo to przyjemne . Spojrzałeś na nas dwoje takim wzrokiem, którego można się naprawdę wystraszyć . Powiedziałeś, że idziesz bo brat potrzebuje pomocy . Siedzielismy dalej pijąc cole i jedząc zelki . Dostałam smsa ' Nie potrzebuje Mnie brat, poprostu nie moglem znieść widoku, gdy ktoś inny Cie przytula ' . ' O kurwa' - pomyslalam . Zmyłam się od chlopakow i poszlam do Ciebie, otworzyleś drzwi a ja Cię od razu przytuliłam i powiedzialam, ze juz nikt oprocz Jego nie bedzie Mnie tulić .
|
|
 |
proszę Cię , nie mów mi o tęsknocie . bo to nie ty siedziałeś całą noc na parapecie , z mp3 w ręku - słuchając w kółko ' please don't leave me '
|
|
 |
Idę korytarzem i słyszę, że ktoś ciśnie na mojego kumpla. 'Ty, kurwa!' Powiedziałam, podchodząc do nich. 'Jak Ci się coś nie podoba, to czemu tego z nim nie załatwiłeś? Albo chociaż teraz ze mną!' Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się cwaniacko do kolegi. 'A Ty kto? Adwokat? Słońce, zerowe masz szanse.' Zaśmiał się pod nosem. 'Chuj Cię to obchodzi, kim ja jestem. Zerowe? A chcesz się kurwa przekonać?' Był wyższy, umięśniony, ale ja wkurwiona. Pokręcił z niedowierzaniem głową i odwrócił się. 'Jeszcze z Tobą nie skończyłam.' Powiedziałam, łapiąc go za ramię i odwracając w swoją stronę. 'Jak coś Ci się nie podoba, to kurde z mostu skocz i się zabij, zamiast zaśmiecać ludziom życie. Teraz możesz iść.' Koleś spojrzał na mnie jak na kretynkę i odszedł. 'Ah, Ci drugoklasiści.' Powiedziałam, odchodząc z uśmiechem na twarzy i podgwizdując.
|
|
 |
Tego dnia nie zaliczę do udanych, jak i paru następnych. Fajnie, że wchodzisz na jakąś górkę po upadku cholernie długo, a schodzisz z niej siedemset razy szybciej. A z każdym kolejnym upadkiem i kolejną górką, mam już mniej siły i mniej motywacji, by się podnieść. Niestety.
|
|
 |
' - a jak odchodził to bolało? - nie, no co ty, kurwa. łaskotało i prosiło o więcej. '
|
|
 |
Usiadłam na ławce, jęcząc z bólu i tęsknoty. I to nie za miłością, za ojcem, czy za Nim. Za trójką przyjaciół tęskniłam. Za tymi, którzy zginęli w jednym tygodniu, zostawiając mnie na świecie samą i bezbronną. Trójka ludzi, dzięki którym jestem, kim jestem i dzięki którym żyję. Trójka osób, która była najważniejsza na świecie umarła. Nie zostawili nic, prócz wielkiej miłości do nich, wielkiej tęsknoty, wielkiego bólu, cudownych wspomnień i pamiątki w sercu. Bo byli niezastąpieni, gdziekolwiek, cokolwiek, jakkolwiek - zawsze oni. Teraz wiem, że taka wielka, prawdziwa przyjaźń też istnieje raz w życiu. I rzeczywiście, nic nie trwa wiecznie, a wszystko co dobre szybko się kończy.
|
|
 |
Weszłam do szkoły, wiedziałam, że będzie to jakiś dziwny dzień, którego nie będę mogła zaliczyć do udanych. Wzrok niektórych ludzi skierowany był na mnie. 'Co wy kurwa? Człowieka nie widzieliście?' Zapytałam, już nieźle wkurwiona. 'Mnie nie widzieli spory czas.' Usłyszałam w drzwiach mojej szatni. Nie chciałam się odwracać, ale jednak to zrobiłam. 'No proszę, kto nas zaszczycił swoją obecnością.' Powiedziałam bardzo miłym, ciepłym głosem, podchodząc do Ciebie. 'No, gdzieś musiałem Cię znaleźć.' Odparłeś. W duchu śmiałam się z Ciebie. Teraz rolę się odwróciły, Ty uwierzyłeś w moją grę, wyciągając do mnie ręce. Podeszłam do Ciebie i szepnęłam Ci do ucha. 'Wiesz co? Teraz, to ja Ci powiem coś, co bardzo chcesz usłyszeć : spierdalaj.' Ugryzłam Cię lekko w ucho i ominęłam w drzwiach. 'Jeszcze do mnie przyjdziesz!' Usłyszałam. 'Ta, chyba tylko po to, żeby znowu powiedzieć Ci spierdalaj.'
|
|
|
|