 |
ona cię kocha. jesteś dla niej najważniejszy. jesteś numerem jeden. oczkiem w głowie. księciem na białym koniu, bez wad, za którego oddałaby życie.
|
|
 |
dwie dziewczyny tak różne, a jednak podobne. bratnie dusze. siostry od dawna. łączy je szczerość, wieczorne spacery i rozmowy do późna. każda porażka zbliża je jeszcze bardziej. są przy sobie zawsze i wszędzie. łączy je to co najważniejsze - uczucie wiecznej przyjaźni.
|
|
 |
jestem dziewczyną która lubi tymbarka, siedzenie na parapecie, picie gorącego kakaa i ta która kocha, bardzo kocha jednego chłopaka. która zna swoją wartość i nie pozwoli się obrażać.
|
|
 |
a najbardziej lubię jej wzrok zazdrości kiedy na nas patrzy. ja mam Ciebie, ona nikogo. nie udało jej się skraść Twojego serca. a we mnie pęka duma kiedy mogę powiedzieć że jesteś mój.
|
|
 |
chce się mocno wtulić w jego pachnącą bluzę i głęboko spojrzeć w brązowe oczy.
|
|
 |
Jeszcze miesiąc temu myślałam, że nigdy się nie podniosę. Że zawsze będę siedzieć wieczorem, próbując nie wybuchnąć, próbując się nie zabić i biorąc miliony tabletek, myślałam, że tak będzie codziennie. Myślałam, że nie zapomnę. A teraz? Wystarczyła jedna, głupia akcja, byś zajął w moim sercu zaszczytne, ostatnie miejsce. Byś stał się kimś, kogo nienawidzę bardziej, niż wszystkich ludzi razem wziętych. Byś był po prostu zwykłym chujem. I jest okej. Cieszy mnie fakt, że nie dałam Ci się, że miałam trochę mózgu. Jestem chwilowo silna i chcę tę siłę przetrzymać jak najdłużej. Żebyś widział codziennie, co straciłeś i kogo już nie zdobędziesz.
|
|
 |
|
Pewnego dnia zatrzymasz się i powiesz. - Cholera! Ta laska naprawdę mnie kochała. / nothing4more
|
|
 |
A teraz, widząc opis kolejnej szmaty, która bezczelnie zabiera mi Cię, mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Dziewczynko, czy jak masz opis, że ci smutno, to znaczy, że z waszego seksu nici? Że nie dasz mu dupy? Masz zawód w naturze - dziwkarstwo. I chuj mnie obchodzi twoje zdanie. Mam tak na ciebie wyjebane, ze nawet ciebie, tobie, ci itp, piszę z małej litery. Gdzie do największego wroga mam większy szacunek, niż do ciebie. Ogarnij, może rzeczywiście jest z tobą coś nie tak, pizdeczko?
|
|
 |
Komórka zaczyna mi wibrować, w całym pokoju rozlega się Sobota - za damski chuj . Patrzę kto dzwoni, jeden z naszych wspólnych kolegów. Odbieram. 'Słuchaj, jest problem' Zaczął. 'Co?' Zapytałam. 'Bo chodzi o to, ze on nie może się uspokoić. Cały czas pierdoli o tym, jak to Cię kocha i że jest głupi, że Cię zostawił. Weź do niego napisz czy coś, bo on tu się zachleje na śmierć.' Wyrzucił jednym tchem. 'Już? To wszystko?' Zapytałam, choć miałam wielką ochotę powiedzieć, żeby dał mi ten nr. 'Proszę, zrób to dla Niego. Ostatni raz.' Serce mi się krajało. 'Ostatni raz? Nie ma ostatniego razu. Kurwa, cierpiałam przez niego. Usychałam, nie było we mnie życia. Ewidentnie umierałam, bo on mnie zostawił i nie przyszedł mi z pomocą, to teraz ja mam go ratować? Nie ma tak. Zostawcie mnie w spokoju, chcę zapomnieć o nim.' Rozłączyłam się. Włączyłam kolejne coś, co potrafi nieźle zdołować i zaczęłam spazmatycznie płakać.
|
|
 |
Usiadłam u Ciebie na kanapie, trzymając na kolanach Twoją młodszą siostrę. Czekaliśmy na Ciebie. W końcu przylazł Twój ojciec, jak zawsze pijany. 'Dzień dobry.' Powiedziałam, przytulając Twoją siostrę, która już się nieźle trzęsła. 'Co ona tu znowu robi? Czy ona nie ma swojego domu?' Zaczął krzyczeć. Wiedziałam, że tak będzie, byłam przyzwyczajona. Tyle, że teraz coś we mnie pękło. Może to dlatego, że Ciebie nie było. 'Mógłby się pan uspokoić? Proszę. Mała się boi.' Powiedziałam stanowczo, ale prosząc. 'Nie będziesz mi gówniaro rozkazywać!' Zaczął wrzeszczeć. W końcu podszedł, zwalił mała z moich kolan, a mi dał porządnego ciosa w twarz. 'Co tu się kurwa dzieje?!' Słyszałam w progu domu. Zmuliło mnie, nie widziałam nic, ale kontaktowałam. 'Spierdalaj stąd skurwysynie! Siejesz strasz i wprowadzasz terror. Jak wytrzeźwiejesz, to wróć!' Usłyszałam Cię znowu i zatrzaśnięte drzwi. Nagle dużo rąk zaczęło mnie dotykać, coś mi ktoś podłożył do twarzy, było lepiej. Lecz terror się nie skończył.
|
|
 |
Weszłam do Twojego domu bez pukania. Zdjęłam buty i otworzyłam lekko Twoje drzwi, kiedy zobaczyłam, że ona jest u Ciebie. Leżała na Twoim łóżku, śmiejąc się wniebogłosy, a Ty ją łaskotałeś. Trwało to chwilę, gdy ona próbowała Cię pocałować. Bez wahania się zgodziłeś. Serce zakuło, strasznie bolało. Trzasnęłam drzwiami i biorąc buty, wyleciałam na zewnątrz. Ubrałam je, zbiegając po klatce schodowej. Gdy wyleciałam na dwór, Ty stałeś na balkonie. 'Co Ty tu robisz?!' Krzyknąłeś. Nie odpowiedziałam Ci, a Ty wyskoczyłeś z balkonu na dwór. Zaczęłam biec, ale szybko znalazłeś się przy mnie. Złapałeś mnie za ręce i przyciągnąłeś do siebie. Wtuliłam się w Ciebie, uwielbiałam to. Twój zapach, Twoje mięśnie i wszystko, lecz na samą myśl, że robię to ostatni raz, zbierało mi się na płacz. 'Spierdalaj.' Powiedziałam i dałam Ci w twarz.
|
|
 |
Szłam z Tobą, trzymając Cię za rękę, kiedy pomyślałam sobie, że będę, tak jak kiedyś, łazić po krawężnikach. Od razu wskoczyłam na jeden, a Ty zacząłeś się ze mnie śmiać. Traciłam równowagę parę razy. Doszłam do takiego miejsca, gdzie był koniec krawężnika, a następny zaczynał się po drugiej stronie. Stanęłam i wzięłam się pod boki. 'Nie zrobię takiego wielkiego kroku.' Powiedziałam smutno. Ty podszedłeś zajarany, wziąłeś mnie na ręce. 'Ej, misiu, teraz to nie muszę chodzić po krawężnikach.' Powiedziałam uśmiechnięta. Pocałowałeś mnie, trzymając dalej na rękach. W końcu postawiłeś mnie na krawężniku i, widząc moją złą minę, znów zacząłeś mnie całować. 'Nie tak!' Powiedziałam rozzłoszczona, odpychając Cię. 'To jak?' Zapytałeś słodko. 'Tak jak wtedy, na ręce!' Wyciągnęłam ręce ochoczo, a Ty, wcześniej leżąc ze śmiechu na ziemi, wziąłeś mnie na ręce i zacząłeś całować. Tak idealnie, gdzie ciśnienie mi skoczyło, trzęsły się ręce, tętno 220, ale miałam ochotę na więcej.
|
|
|
|