 |
Wróciła tego dnia do domu wolniej niż zwykle. odcięła się od otaczającego świata bez pomocy słuchawek i ukochanej mp3. z nieobecnym wzrokiem weszła do klatki schodowej, minęła sąsiada, który uchylił jej uprzejmie drzwi do windy, a ona bez jednego słowa ruszyła schodami na górę szurając butami. nacisnęła dzwonek. tak jak się spodziewała - nikogo nie było w domu. podtrzymując się na klamce trzęsącą dłonią nie mogła trafić w dziurkę. nie wytrzymała - wybuchnęła spazmatycznym płaczem zsuwając się po ścianie na ziemię. zakryła sobie usta dłonią, skuliła się pod drzwiami i płakała. jedyne czego pragnęła w tym momencie, to śmierci. w obojętnie jaki sposób chciała odebrać sobie życie. tylko jak, skoro nie miała siły nawet wstać? mokrym rękawem wycierała wilgotne policzki. postanowiła poczekać, aż zaśnie przed drzwiami własnego domu. czekała , aż wyrówna jej się oddech, serce zacznie równomiernie stukotać, albo się zatnie i przestanie bić na zawsze..
|
|
 |
czułam tylko jedno - pustkę. czarną, przeszywającą otchłań, która tak głośno wołała mnie do siebie. obudziłam się w szpitalu, z mokrą poduszką pod głową, niewygodnym łóżkiem i Tobą stojącym w drzwiach. - idiotko. głupia idiotko. naprawdę pomyślałaś, że Cię nie kocham?
|
|
 |
Siedziała o pierwszej w nocy na balkonie, zimno przyjemnie łaskotało jej twarz. Wokół fotelu, na którym siedziała, szeleściły porozrzucane papierki po cukierkach. To właśnie On nauczył ją jeść te słodkości. Mówił, że są najlepsze, kiedy się za kimś mocno tęskni. W uszach miała słuchawki. Płynęła z nich ulubiona piosenka, ta, która najbardziej przypominała Jego. Spojrzała na tysiące gwiazd nad jej głową i uśmiechając się słodko uświadomiła sobie, że On - tak samo jak ona - patrzy teraz w gwiazdy i uśmiecha się tym swoim powalającym uśmiechem./..
|
|
 |
Jesteś brany pod mą boską uwagę, nie zjeb tego.
|
|
 |
i gdy powiesz coś co mnie zdenerwuje to po prostu trzasnę drzwiami od pralki i wyjdę przez okno.
|
|
 |
, mój mężczyzna jedyne co mi daje to rozkosz w łózko, nie stać go na takie gesty jak osiedlowego mojego adoratora, nigdy nie przyszedł i nie dał mi róży o poranku , tylko po to bym milej zaczęła dzień.
|
|
 |
, i grzeje ręce przy ogniu wydobywającym się z dyniowego świecznika .
|
|
 |
, wchodząc do pustego domu , czuje twoją obecnośc wiem ze poprzedniej nocy byliśmy tu razem .
|
|
 |
dziś jest zbyt piękne niebo by pozwolić sobie na jakiekolwiek paranoje.
|
|
 |
kurwa weź mnie za rękę, zaprowadź mnie do hipermarketu, oprzyj o półkę z żelkami i zacznij pieprzyć bez opamiętania!
|
|
 |
Ona nie chciała się narzucać. On nie chciał Jej za bardzo komplikować życia sobą. Tak jakby nie wiedzieli, że znaczą dla siebie więcej niż wszystko.
|
|
|
|