|
przepraszam, ale w poprzednim wpisie powinno być 'po tatę', ale dopiero teraz zauważyłam. :)
|
|
|
- muszę zadzwonić tatę, żeby znaczki mi przywiózł. - po co? - zapytałam zdziwiona, po szkole jak zwykle nieogarnięta i trochę podirytowana. - muszę przynieść coś czym muszę się pochwalić na GDW, a, że Ty masz szkołę, to wezmę klasery ojca. na dźwięk ostatniego słowa z tego rozbrającego zdania, przytulił mnie, jak zawsze. to nie chłopak, to prawdziwy skarb.
|
|
|
mimo problemów, nieogarniętej ilości nauki, kłopotów z rodzicami jestem szczęściarą. nie pytaj dlaczego, odpowiem. po prostu znalazłam Ciebie.
|
|
|
proszę pana, ja się w panu zakochałam, a pan jak zwykle ma na mnie wyjebane.
|
|
|
nudziłam się. skończyłam rozwiązywać zadania z matematyki, ale większa część klasy nadal miała z nimi problem. wyjrzałam przez okno. dostrzegłam znajomą sylwetkę. przecież, mówił, że dziś nie przyjdzie, bo ma dużo nauki, kłamał. 'takie bajery to ja lubię' - pomyślałam. odliczałam minuty, a nawet sekundy do dzwonka. po pewnym czasie usłyszałam wyczekiwany dźwięk. wybiegłam na dziedziniec. przytuliłam go z całej siły, ale nie odwzajemnił tego. na moje pytanie - 'co się stało?', odpowiedział bezlitośnie - 'to koniec, Mała.' a potem zostawił mnie na środku szkolnego placu, bez wytłumaczenia, samą, zapłakaną, niepotrzebną.
|
|
|
pragnęłam by uderzył mnie prosto w twarz, powiedział - spierdalaj, niż wyzywał od najgorszych. słuchałam tego w milczeniu, ale w końcu wybuchłam. jeden cios, drugi cios. złowieszczy śmiech osoby, którą kochałam ponad życie. -myślisz, że to boli? - wyszeptał chamskim tonem. poddałam się. dym nikotynowy rozpędził cały ból, miłość, żal.
|
|
|
kiedy mówi mi 'Księżniczko', naprawdę czuję się jak w bajce.
|
|
|
mimowolne palpitacje na Twój widok. tak już jest. uczuć nie wymażę.
|
|
|
codziennie wieczorem kładę się do łóżka. pachnę jak guma do żucia, na ciele orbit owocowa, na włosach miętowa. przykrywam się kołdrą, wtulam się w Twoją, dużą, czerwoną bluzę wypryskaną perfumami i skrupulatnie ogarniam treść esemesa na dobranoc, w którym zawarta jest przesadna ilość czułości. później zasypiam z uśmiechem na twarzy i przekonaniem, iż jestem w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie.
|
|
|
nie jest idealnym mężczyzną. nie jeździ na białym koniu, nie przynosi mi czerwonych róż. gdy zezłości się, zostawia mnie, odpycha, czasami palnie coś nieodpowiedniego, a ja płaczę. ale wiesz co. wolę pyskatego, niegrzecznego chłopca niż ciepłą kluchę, która nawet odpyskować nie potrafi.
|
|
|
delikatnie podniósł mnie i posadził na kuchennym stole. jego czekoladowe tęczówki mieniły się wszystkimi kolorami tęczy, śmiały się. zaprezentował ząbki, swój firmowy, flirciarski uśmiech, nie miałam jak ugiąć kolan, przecież siedziałam. pocałował mnie delikatnie, poczułam lekki dotyk na prawym policzku, cudowne głaskanie. motylki zawirowały, serce waliło, jak by miało wyskoczyć. odsunęłam go od siebie, nie spodziewał się tego. spojrzałam, trochę z dystansu. -'kocham Cię'-wyszeptałam-'i będę, już na zawsze.'
|
|
|
|