|
jestem jak drzewo. nie olbrzymie, a takie, które da radę jakoś przesadzić. jest z tym wielki kłopot, ale jednak jest to wykonalne. jutro zaczynam żyć od nowa, obawiam się tego bardziej niż trzy lata temu. wtedy byłam dzieckiem, dziś młodą kobietą. nowa szkoła, nowi znajomi, nowe otoczenie. przyjaciele Ci sami. On ten sam. kłopoty? prawdopodobnie takie jak w gimnazjum. tłum zawistnych dziewcząt próbujących zrobić mi krzywdę, za to, że zbieram najlepsze kąski. tyle, że dziś mam na to wszystko wyjebane, bo ambicje kierują mnie ku gwiazdom, a przyszłość planuję z jednym mężczyzną, nie potrzebni mi inni.
|
|
|
Dlaczego mleczna czekolada jest w kolorze Twoich oczu? Wiesz coś o tym może? : >
|
|
|
częściej krztuszę się łzami, niż duszę się ze śmiechu.
|
|
|
i kiedy tak patrzę na nasze zdjęcie z koncertu, to stwierdzam, że chyba trochę mnie kochałeś.
|
|
|
wracam o piątej do domu, o siódmej wstaję, kąpię się i wychodzę do szkoły, po drodze odpalam papierosa, po kilku godzinach podbijam do domu, myję się, jem obiad, nakładam maskę uczuć i maskę makijażu, wychodzę na melanż, upijam się do nieprzytomności, wracam o siódmej, bo to weekend, odsypiam cały dzień, wychodzę i tak w kółko. ledwie zdaję, ledwie kończę szkołę, ledwie sobie radzę, a to wszystko przez jednego dupka.
|
|
|
upadłam na ziemię z bezsilności, płakałam, waliłam nogami w podłoże, krzycząc - zostawił mnie, zostawił. nie byłam w stanie wstać, wziąć żyletki. nie mogłam zrobić nic. niespodziewanie poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce i niesie gdzieś. nie otworzyłam oczu, bałam się. po chwili leżałam na łóżku, z poduszką pod głową. usłyszałam ciche szepty przyjaciół. chciałam się zbuntować, wyjść. nie zrobiłam tego. z oddali dobiegał głos jednego z braci - 'wracaj szybko, Ona zemdlała, nie wiemy co robić.'
|
|
|
boli Cię to, że On uśmiecha się wyłącznie do mnie.
|
|
|
nie pisz, nie dzwoń, nie mów mi cześć, nie podchodź, nie pytaj co u mnie. próbuję zapomnieć! nie widzisz?
|
|
|
|