 |
Już nigdy więcej, nigdy, ktoś kto rozumiał, kto czuł jak ja, odpuścił, nikogo już nie chce, nigdy więcej, niech świat się kończy.
|
|
 |
Koniec. Powiedziałem koniec zanim ty to zrobiłaś. Wracam do domu gdzie nie czeka mnie to szczęście, które przez chwilę poczułem. Dziękuję, że mogłem Cię poznać. Będę teraz odpoczywał od Ciebie aż uwolnię tchnienie. I tak będzie szeptem twojego imienia, marzenia.
|
|
 |
Odpisałaś. To nie koniec. Teraz muszę uspokoić emocje. Zbyt wiele uczuć, nie chcę Cie wystraszyć tym że tyle czuję, zawsze zbyt wiele, zbyt wiele rozczarowań. Wylewam tu nadmiar aby nie pokazać ich światu, abyś nie wiedziała, że jestem szaleńcem który lubi w nich pływać.
|
|
 |
Zobacz na mnie, gość który wygląda jakby miał iść walczyć w klatce a trzęsie się oczekując kiedy odpiszesz. Chore, albo właśnie wspaniałe, już sam nie wiem, może taka jest ta miłość. Poczekajcie ze mną. Jaka nie będzie kontynuacja tej bajki, wypiszę wszystkie emocje.
|
|
 |
Kiedyś marzyłem o pocałunkach, o dotyku dłoni, które dreszczami chwycą za serce, marzyłem o pięknych oczach, które schwytają mnie na zawsze. A dziś, nie wiem jak wyglądasz a kocham, kocham bardziej niż wszystkie kobiety, które miałem w ramionach, choć znam Cię tylko ze słów. Myślałem, że to niemożliwe a pokochałem duszę. Może dlatego tak bardzo czuję, niewiele jem, niewiele śpię.
|
|
 |
Myślałem, że już rozumiem, że nad wszystkim panuję, ale kto przeciwstawi się przypadkowi, który rzuca nas w fale rozkołysanego morza losu. Pogodziłem się, że nie istniejesz, że będę odchodził w spokoju a dziś burza losu potargała moje wszystkie wyobrażenia, udowodniła, że prawdziwa miłość mogła istnieć
|
|
 |
W muzyce znajduję spokój, mimo wiatru za oknem, mimo wichury we mnie. Czy jestem gotowy na wszystko co może być jutro? Zakochamy się, zwiążemy klątwę tego uczucia w najgłębszych miejscach duszy albo odwrócimy się i odejdziemy do rzeczywistości, obudzimy tęskniąc za snem, w żałobie tego co próbujemy uśmiercić. Powstrzymując myśli, wyrzucając je palcami na ekran otwieram ramiona, zamykam oczy, niech przyjdzie co ma przyjść.
|
|
 |
Tak ciepło, tak miło. Myśli o Tobie, dotykają opuszkami twarzy, przedzierają się przez włosy, koją obawy, zdejmują ciężary. Przecież wiem kim jesteś, wrócisz jutro i z pierwszym zdaniem wywołasz radość. Chcę wierzyć w szczęście, bo co pozostanie jeśli zwątpię w Ciebie? Z uśmiechem usnę i może nie obudzi mnie dziś tęsknotą tyle razy.
|
|
 |
A może kochasz jak ja, nie słuchając niczego prócz serca, lecisz z wiatrem sprawdzić jak daleko poniesie, nie myśląc gdzie.
|
|
 |
Nie powiem pierwszy żegnaj, nigdy nie powiem, nigdy nie powiem nic gdy powiesz to pierwsza, bo o czym mam rozmawiać z kimkolwiek, jak rozmawiać z kimś kto nie jest Ty?
|
|
 |
Próbuję się przygotować na rozstanie. Jeśli czujesz to co ja, to zapewne zdałaś sobie sprawę jak wielki ogień rozpaliliśmy. Zamiast bawić się płomykami namiętności, miłość płonie w nas żarem, który topi mury rozsądku. Powiesz mi, że to nie ma sensu, że potrzeba dłuższej przerwy a potem nigdy nie powrocimy na tę samą plażę. Muszę się przygotować na ból, uspokajam muzyką duszę, myślę co zrobić by uciec od bólu, jak ukoić go w głupocie, w szaleństwie.
|
|
|
|