 |
'Może moglibyśmy być dla siebie wsparciem i mogłoby być dobrze i mogłoby być fajnie.' - Pezet
|
|
 |
Kolejny chłopak stracił wiarę w życie, choć jest teraz nad nami, nie spoczął na szczycie. Kolejna gałąź obciążona problemami - zabawa przegranych, która nikogo nie bawi. Kolejny moment, gdzie łzy cisną się do oczu. Kolejny raz, gdzie śmierć zaprosiła do ogrodu. Byłeś niedojrzałym owocem, obojętnym dla każdego. Byłeś uczniem, synem, bratem, moim dobrym kolegą. Nie raz siedzieliśmy rozmawiając przy zimnym piwie. Cały ból po Tobie widać w Twojej matki minie. Każdy pyta 'dlaczego?', 'czy to jej wina?'. Wisiałeś już martwy, na twarzy zaschnięte łzy i ślina. Płacz, lament i strach pojawiający się w każdego głowie. Nie miałeś przyjaciół - wielu szlocha po Tobie. / rzabaa
|
|
 |
To nie od razu dochodzi do człowieka. Strata nie mieszcząca się w skali, choć w codziennym życiu odgrywał tylko rolę zwykłego kumpla z klasy. / rzabaa
|
|
 |
Dlaczego uważacie, że to jej wina ? Tak, zerwała z nim. Jego błędem było to, że nie potrafił poradzić sobie bez niej, że przywiązał się jak naiwny szczeniak. Nie wierzył, że można żyć inaczej. To jego wina, że się zakochał. Każdy wie, że miłość zabija. / rzaba
|
|
 |
Każde słowo wypowiedziane w Twoją stronę było szczere, żadnego nie żałuję. Tym razem nie wsadzę honoru w dupę i nie dam Ci kolejnej szansy. Zdziwiony ? Ja też. / rzaba
|
|
 |
Tak, jestem stąd i lubię słowo 'kurwa'. / rzaba
|
|
 |
Jedyne, co on miał dobrego, to szlugi. / rzabaa
|
|
 |
Cztery pociągnięcia, strzepuję ciepły popiół. Rozglądam się, pusto - nie ma ludzi w okół. Cztery wdechy przyspieszające czas, zabijam się powoli, śmierci szansę dam. Życie mnie zawiodło, w bagnie siedzę do pasa. Moja nadzieja jak szlug w dłoni przygasa. / rzaba
|
|
 |
Wybiegam na dwór. Ulewa jak w jakimś smutnym filnie. Opieram się o drzewo, ręce mam już zimne. W jednej trzymam szlugę, w drugiej starą żyletkę. Tnę bez opamiętania, bo przecież 'życie jest piękne'. Za niego, który teraz leży pod brzozami, za te godziny klękania przy grobie mając go przed oczami. Za ojca pijaka, który leje regularnie matkę, za to, że mojej siostrze też sprzedał karnet. Za miłość, która wypala serca swoim ofiarom. On zabrał moje serce do nieba i ukoronował je tiarą. Za ludzi, którzy żyją z fałszem na twarzy jak z trądem - za najpustszą plotką potrafią wysłać sondę. Za brata i to całe jego ścierwo. Narkotyki to grzech, ale niech dzisiaj nasze ciała więdną. Upadam na murawę, w sumie to na błoto. Mój humor utożsamia się z tą przykrą pogodą. Nadgarstki spuchnięte, krew miesza się z ziemią. Chcę odejść, niech anioły moją duszę z serce skleją. / rzaba
|
|
 |
Ludzi pełno pod klepsydrą, a w ich oczach strach. Przecież ta dziewczyna tak kochała świat. Ze Słońce utożsamiał się jej blond, wyraźny uśmiech nie zdradzał, że chce odejść stąd. Znaleziona za późno, nawet deszcz przestał padać. Nie sądzono, że ona może być bardziej blada. Zakrwiawiony dywan, ten co przywiozła z Turcji - miesiąc przed tym, jak ten Dupek ją opuścił. Rozbita butelka po jej ulubionym winie. Mieli wypić je razem, kiedy 5 rok im minie. Teraz wisi na belce, z głową spuszczoną w dół - Anioł wyglądający okropnie, wrak rozpadający się na pół. Ma pocięte ręce, bezwładne. I z ciężkim bagażem twarz z rozmazanym makijażem. Przerażający widok. Miłość niszczy człowieka, zamyka serce - otwiera trumienne wieka. W ręce miała kartkę z wyznaniem dla najbliższych: 'z nim odnalazłam sens życia, który mnie zniszczył'. / rzaba
|
|
 |
Na tym etapie życia jestem ślepce. Nie wiem gdzie, nie wiem jak - jakim cudem biegnę ? / rzaba
|
|
 |
'Brak mi słów, prócz jednego: 'dlaczego?' . - huczuhucz
|
|
|
|