 |
zrobiło mi się lepiej jak podszedłeś do mnie żeby zapytać 'co jest grane?' mimo tego, że nie miałam ochoty na nic, odpowiedziałam, że mi nic, lekko się uśmiechając. jednak nie wytrzymałam dłużej i wydusiłam to z siebie. było mi lepiej. znowu czuję, że jestem dla Ciebie kimś. / kszy
|
|
kszy dodał komentarz: do wpisu |
15 grudnia 2010 |
 |
uwielbiam was. nawet za to, że potraficie przyjść do mnie pod sam wieczór i siedzieć, siedzieć i siedzieć. nawet za to, że włączacie te głupie filmiki, nawet za to, że wspominacie jak to było po paleniu, chociaż tego nie znoszę. jak wychodzicie na fajkę przed dom, a później wchodzicie jak do siebie. że chcecie żebym zmówiła sobie taką samą bluzkę i codziennie opowiadasz nam jak jest na praktykach, namawiasz mnie żebym poszła do tej szkoły co Ty, chociaż wiesz, że się tam nie wybieram. uwielbiam was nawet za to dogryzanie sobie i za fochy i pytania, dlaczego nie mam Waszego zdjęcia na tapecie. otóż właśnie mam. i nie zamierzam zmienić. / kszy
|
|
 |
bożonarodzeniowy poranek. pełna podekscytowania zbiegłam na dół, żeby rozpakować świąteczne prezenty. stół uginał się od świątecznego jedzenia. w powietrzu pachniało cynamonem. na choince migotały różnokolorowe światełka. podeszłam do drzewka. właśnie wtedy wyłoniłeś się zza niego. 'cześć najsłodsza' - powiedziałeś ze swoim szarmanckim uśmieszkiem. - co Ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona. - mówiłaś, że święta są dla Ciebie czymś magicznym. lubisz magię. - odpowiedział. zza pleców wyciągnął małą różdżkę. - to dla Ciebie wróżko. teraz wystarczy wymówić zaklęcie i magii stanie się zadość. wzięłam do dłoni małą purpurową różdżkę całą obsypaną brokatem. - chcę być szczęśliwa. to wszystko. bezgranicznie szczęśliwa. - postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby rzucony czar spełnił swoją obietnicę. będę Twoim alladynem, Twoją złotą rybką. bo życzeniom, trzeba pomagać w drodze do spełnienia. - powiedział z zupełną powagą.
|
|
 |
czuję się jak jakaś nimfomanka zamknięta w zakonie, kiedy przechodzisz obok mnie a ja niemalże przechodzę samoistny orgazm.
|
|
 |
a kiedy wychodzę z wanny staję naga i opieram się o pralkę. moje mokre włosy bezwiednie, opadają na plecy. trzęsąc się z zimna, wpatruję się w rozgrzany kaloryfer stojący na przeciwko mnie. wyobrażam sobie, że to Ty nim jesteś. później podchodzę do niego i przytulam się najmocniej jak potrafię tylko po to, aby się ogrzać. myślę, że Ty również byłbyś zadowolony z takiego scenariusza. z mojego perfekcyjnie wyimaginowanego scenariusza.
|
|
 |
Twój pierścionek noszę dzisiaj przy kluczach zamiast na palcu. pluszowego misia od Ciebie traktuję jak szmatę do podłogi i wycieram nim sok, kiedy mi się wyleję. wszystkie liściki, które wysłałeś mi podczas matmy, pościągałam ze ściany obok łóżka i wrzuciłam do swojego słoika zatytułowanego 'wspomnienia'. trzymam w nim wszystkie pamiątki. czasami mam ochotę zafundować sobie małą podróż w czasie. właśnie wtedy go odkręcam. czytam każde z Twoich słów, a w moich oczach znowu płoną te magiczne świeczki. wącham każdy ze skrawków. doskonale wiedząc, że to nie możliwe, napawam się Twoim zapachem pozostawionym na papierze. lubię wspominać. wyobraźnia jest jedną z najwspanialszych rzeczy jaką zostaliśmy obdarowani. dzięki niej jesteśmy w stanie marzyć. pomóc podświadomości dać nam to, czego nigdy nie będziemy mogli posiadać.
|
|
 |
'ej. zostaw jej to, ona nie jadła dzisiaj.' powiedziałeś takim głosem, żeby na niego wpłynąć. spoglądając wziął ostatniego gryza mówiąc ' no nie przyzwyczaiłeś się, że ona niczego nie je? ' . oo, interesują się tym? - pomyślałam. oznajmiłam im, że nie jem, bo po prostu nie mam czasu. zrobiłam minę obrażonego dzieciaka i dalej pisałam. patrzyli na mnie z politowaniem . usłyszałam tylko ciche. 'rób tak dalej i czekaj końca.' i jakoś uśmiech pojawił się mimowolnie na mojej twarzy. / kszy
|
|
 |
czwarta lekcja, technika. wyjęłam wszystko z torby szukając jednej kartki. nawet jabłko leżało na ławce. owoc był moim śniadaniem - w domu nie zdążyłam niczego zjeść. powiedziałeś, że bierzesz gryza. 'okej, smacznego' powiedziałam śmiejąc się, bo znam Twojego "gryza". później powiedziałam, że jestem dzisiaj tylko na łyku wody, kazałeś mi ugryźć chociaż razy. ' z miłą chęcią' rzuciłam w pośpiechu i poszłam. kiedy przyszłam, jabłka prawie już nie było, a Ty robiąc maślane oczka powiedziałeś, że to nie Twoja wina, tylko, że samo jakoś się tak stało.jednak troszkę mi zostawiłeś. pomijając fakt, że koledzy z tyłu też byli głodni i dokończyli. ale spoko, przecież ja się na Ciebie nie potrafię gniewać nawet pięciu minut. / kszy
|
|
 |
szłam dzisiaj przez zaśnieżoną ulicę, a moje rzęsy kleiły się od nadmiaru białych śnieżynek, które niezdarnie pruszyły na moją twarz schowaną za brzoskwiniową chustą. zobaczyłam kobietę ciągnącą sanki z małym chłopcem. przypomniało mi się kiedy i ja byłam mała, a mama opatulała mnie w ciepły koc i sadzała na sanki. siedziałam cała ucieszona patrząc w białe niebo. odgarniałam rękoma śnieg, w okół sanek podczas jazdy, a tata tylko krzyczał, że pobrudzę rękawiczki. patrzyłam z zazdrością na zmarzniętego chłopca. myślałam o tym jaki jest szczęśliwy. nie świadom tego jakie okrucieństwa, przygotowało dla niego to podłe życie. jedynym jego problemem zapewne było to którą zabawkę powinien zabrać do przedszkola i to, że kolega nie chce z nim układać klocków. nie spodziewa się tego jak w przyszłości będzie cierpiał. tego ile zostanie mu zadanego bólu. nie ma pojęcia o tym ile wyleje łez przez ludzi, którzy teraz wydają się świetni kompanami, ponieważ biorą go na kolana i rozpieszczają słodyczami
|
|
kszy dodał komentarz: do wpisu |
13 grudnia 2010 |
kszy dodał komentarz: do wpisu |
13 grudnia 2010 |
|
|