Nie ucieknę przed prawdą. Dogoni mnie choćby przed snem i zadźga kiedy będę leżał w łóżku, w pułapce ciemności, kiedy rozbiorę się z kłamstw, odłożę głupie nadzieje, zupełnie bezbronny, bez ochronnych zaklęć, skleconych z pustych frazesów motywacyjnych. Chciałbym umrzeć szybko ale prawda porozcina mi żyły, pokłuje tors i będzie patrzeć jak wiję się z boku na bok, szukając ulgi w snach, na konwulsje rozpaczy gdy nie znajdę ucieczki. Będzie siedziała nade mną aż wycisnę ostanie łzy i przyznam jej rację. A potem odejdzie zostawiając martwe oczy wpatrzone w mrok albo mrok wpatrzony przez oczy.
|