zakryłam twarz rękoma, osłaniając się przed jego kolejnym wybuchem. miewał czasem ataki nagłej złości, głównie powodowane ślepą zazdrością. - to nie tak jak myślisz, jest tylko moim znajomym! - tak, a kiedy mnie nie ma pewnie pieprzysz się z nim po kątach! - krzyknął mi w twarz, zadając kolejny cios. zwinęłam się z bólu, dławiąc własnym szlochem. - nic nie rozumiesz! tylko rozmawialiśmy! tylko ciebie kocham... - mówiłam zachrypniętym, drżącym głosem. - myślisz, że ci uwierzę? ty mała dziwko! - warknął, po czym rzucił mnie na podłogę. przeleciałam przez pokój, potrącając stolik. wazon spadł, tłukąc się na tysiące kawałków. - ja nie... - zaczęłam, ale już stał nade mną. - nigdy więcej nie zbliżaj się do żadnego faceta, bo pożałujesz. jesteś tylko moja! - wrzasnął, po czym łapiąc za włosy, uderzył moją głową o podłogę. usłyszałam jeszcze trzask drzwi wejściowych. straciłam przytomność.
|