siedziała na zimnej podłodze z kolejną butelką Jacka Danielsa i patrzyła się tępo przed siebie. nie czuła łez spływających po policzkach, które rozmazały cały makijaż, nie czuła nic. poczuła zimny powiew powietrza, miała wrażenie, że ktoś jest obok niej, nagle usłyszała jego wyraźny głos "skarbie jestem przy tobie, przepraszam, że cię opuściłem, ale pamiętaj, że cię kocham". rozejrzała się szybko jednak nikogo nie było, wiedziała, że wcale się nie przesłyszała. łzy popłynęły po jej policzkach, a ból zaczął rozrywać jej wnętrze. jego już nie było, była tylko ona, całkiem sama. a on był gdzieś wysoko w niebie, nie mogła go już przytulić.
|