szłam chodnikiem. nieważne, że ubrane miałam nike a śnieg był do połowy łydek, bo nikt łaskawie nie ruszył dupy, żeby go odgarnąć. nie przeszkadzało mi to, jak i spadający śnieg, który powoli rozmazywał mi tusz. myślałam, tylko o sensie tego wszystkiego. czy ciągłe starania, prośby, uczucia, czy to wszystko ma jakikolwiek sens. bo co jeśli znów pokocham i zostanie mi zapomnienie, rozjebane serduszko, które tak niedawno poukładałam i hektolitry łez wylewanych codziennie.
|