Podobno z wizytami u psychiatry jest jak z randkowaniem. I coś w tym jest... czuć ten dreszczyk emocji i jakby niecierpliwie wyczekujesz na następną wizytę ale przecież bywają też „randki” niezbyt udane. Takie, po których wracają wszystkie przykre wspomnienia i po których zamykasz się w sobie i obiecujesz koniec „randkowania”. To droga przez mękę: przywoływanie wspomnień z każdego dnia, przywoływanie wspomnień wypełnionych wrześniowym powietrzem. Od tego można zginąć.
|