Ludzkie, martwe dusze
Idąc ulicą mijam ludzi.
Szare istoty,
Nijakie.
Ich wzrok
Utkwiony gdzieś daleko,
Pogrążony w
Chaosie swych myśli.
Prawa, lewa.
Maszerują jak
Żołnierze.
Zapatrzeni w
Nikczemne obrazy
Rzeczywistości,
Nicości,
Rutyny.
Ciemne twarze,
Takie same.
Tylko ja
Odziany ponad normalność,
W kolorowe ubrania,
Z wysoko uniesioną
Głową, z dumą.
Me oczy pełne blasku
I chwały.
Lekki uśmiech błądzący po
Mych spierzchniętych wargach.
Dłonie przy tułowiu.
Ja nie kroczę, ja
Biegnę.
Uciekam, pragnąc
Złapać czas za smukłe ręce.
Pragnąc inności,
Kolorów.
|