Wychodząc z mieszkania natknęłam się na Niego. Wciągnął głośno powietrze widząc mój nie do końca zatuszowany policzek. Jak gdyby nigdy nic zamknęłam dom i sprawdziłam czy mam kluczyki od samochodu kiedy dobiegł mnie Jego stłumionych głos "przepraszam... Na prawdę źle się z tym czuję i nigdy ale to nigdy nie chciałem Cię tak bardzo skrzywdzić". Odetchnęłam głęboko i w końcu powiedziałam "Wiesz... Dawno Ci już wybaczyłam. Wiem, że normalnie nie zrobiłbyś tego ale to nie znaczy, że zapomnę. Nie znaczy to też, że będzie tak jak dawniej. I proszę nie rób już tego więcej... Nie warto" sugestywnie dotknęłam Jego dłoni tkwiącej w bandażu. Uśmiechnął się słabo i przepuścił mnie bym mogła zejść pierwsza. Kiedy kilka minut później próbowałam odpalić samochód, przyszedł z pomocą. Kiedy wreszcie udało się rzucił jeszcze "jedź ostrożnie i wróć w miarę szybko wieczorem. Coś się szykuje i lepiej żebyś była już w domu". Uśmiechnęłam się i odjechałam. Może głupio zrobiłam ale czuję się z tym dobrze.
|