Gest zagubił się w przestrzeni pustych słów.
Szepty zewsząd dochodzące nam groziły.
Gwiezdny pył obłudy znów omamił nas.
Spłonąłeś zagubiony z ogniem uczuć.
Matka nadzieja ukryła się w oddali.
Diamentowy sznur zakneblował serce me.
Uwiązana sentymentem w ciszy drżę.
Krzyczę wciąż, nie rozchylając spierzchłych warg.
Czekam na pomoc i otaczam ogniem się.
Nie zbliżaj się, zabije cię, omamie cię.
Przemykasz jak cień, rozkruszasz w ciszy lód.
Pękają więzy, me oczy ronią setki łez.
Szklane drzwi mego serca rozchylają się.
Zdobywasz cel, cicho skamle opętana.
Kolejną ofiarą wokół szczycisz się.
Jako smutna marionetka w moim śnie.
Usiłuje uciec i odnaleźć sens.
Czy znajdzie się dobry duch i przygarnie mnie?
|