Jechali samochodem, już odwykła od roli pasażera. Tak dawno nie było im dane jechać razem. Z grzeczności powiedziała mu, że może zatrzymać się na skrzyżowaniu, a resztę drogi pokona już na piechotę. Zawsze postępowała w ten sposób, przecież od tamtego miejsca miała już niedaleko, a droga do jej domu była kręta i wąska. Zazwyczaj nie kazała ludziom trudzić się by odwieźć ją pod dom, tym bardziej, gdy tak jak on wtedy, wcale nie mieli po drodze. Jednak on, bez wahania skręcił w jej ulicę. "Mogę, co wcale nie znaczy że muszę" - powiedział jakby próbował się usprawiedliwić.
|