Wkładasz jej do ust dwa palce, później zlizujesz ślinę. Ona patrzy, na wpół chyba zaskoczona, na wpół nakręcona, sprężyna ciepła, miękka, skręcona pod Tobą w kształt najpiękniejszego stworzenia jakie umiesz sobie wyobrazić, aż uda Ci drżą w jakimś przerażeniu, aż musisz sam się uspokajać, najlepiej jej ustami, najlepiej jej ustami na Tobie, najlepiej jej ustami na Twoich, jej oddechem, śliną, myślą i słowem.
|