Ostatni goście pożegnali się i pojechali do domu. Ten szczególny dzień właśnie dobiegał końca. Była zmęczona, ale względnie szczęśliwa. W kółko odpowiadała na te same pytania, jak się czujesz w nowym mieście? jak mijają studia? czy ciężko mieszka się samej? jak często wracasz do domu? Opowiadanie tego samego po raz dziesiąty potrafi być męczące, dlatego gdy już wszyscy wyszli, posprzątała pobieżnie i ulotniła się do swojego pokoju. Chciała chociaż przez chwilę pobyć sama. Jednak nie minęło 10 minut, a zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się już nikogo, więc nawet nie wychodziła. - To pewnie ktoś do rodziców - pomyślała, lecz usłyszała głos mamy " tak, jest, siedzi w swoim pokoju". Wyszła i ujrzała JEGO. Stał w progu a w ręce trzymał jakieś papierowe kółko, gdy bardziej się przyjrzała zauważyła, że to lampion, taki jakie puszcza się w niebo. - Pamiętasz jak nad morzem nie zdążyliśmy wypuścić takiego lampionu - powiedział, nie zdążył dokończyć, bo zamknęła mu usta pocałunkiem ...
|