z własnej inicjatywy tracisz kogoś kto był dla Ciebie wszystkim . udając przed samą sobą, że sobie bez niego poradzisz - zrywasz bo nie jest dość dobry . właśnie wtedy zaczynasz się dusić, jakby ktoś jednym przecięciem odciął Ci dopływ tlenu . właśnie wtedy na klatkę piersiową spada Ci gigantyczny głaz, a Ty nie wychodzisz z pokoju, łudząc się, że poza nim jeszcze dogłębniej będzie do Ciebie dochodzić, że jego już nie ma .
|