Doskonale pamiętała wszystko co jej mówił, że ma nigdy się nie zmieniać, bo taka jest najlepsza, bo waśnie za to ją podziwia, bo jest taka prawdziwa. Że jest piękna, szczególnie w rozciągniętym swetrze, albo w luźnych spodniach. Że ma nie prostować włosów, bo jest śliczna gdy są pokręcone. Że nie liczy się dla niego jej wiara, bo przecież kocha ją i akceptuje wszystkie różnice. Coraz rzadziej dochodzi do niej, że to wszystko kiedyś naprawdę miało miejsce, skoro teraz już go przy niej nie ma, właśnie za to że pozostała sobą. W tym kontekście jego słowa stają się zwyczajną ironią...
|