Dziewczyny miały być wrażliwe i piszczeć na widok, i płakać z byle powodów, a ja tak nie umiałam. Byłam zapancerzona i to chyba było najgorsze, bo chyba bałam się okazywania uczuć. Nie płakałam nawet, gdy umarła moja mama, tylko zagryzałam wargi tak mocno i paliłam papierosy, i nawet ciocia nie mówiła mi wtedy nic, bo wiedziała, że boli i że muszę jakoś oddychać. A ja oddychałam i jakoś nawet nie uzależniłam się od tych fajek, choć fakt faktem płakać nie umiałam nawet jako dziecko. Nawet, gdy się potłukłam i gdy ktoś powiedział mi coś niemiłego. Umiałam się odgryźć i powiedzieć ciętą ripostę dość szybko, nawet, jeśli było mi smutno, bo przecież bycie wrażliwym to słabość, a ja wolałam być uznana za silną. I to się zemściło, bo teraz płaczę, gdy oglądam głupi film i nauczyłam się wzruszać, a co dziwne nie wstydzę się tego. Nie mam już pancerza, przynajmniej nie w domu, bo gdy wychodzę gdzieś, zakładam go i potrafię być twarda, znacznie bardziej niż kiedyś. / Kavu Zet.
|