Wróciła do domu, zdjęła odświętną sukienkę i ubrała luźny sweter. Święta powoli dobiegały końca. Zawsze uciekały tak szybko. Zaparzyła herbatę i usiadła na swoim ulubionym parapecie podziwiając widok z okna. Dopadła ją chandra. Święta bez śniegu nie są jednak tak magiczne - pomyślała. Jednak naprawdę jej smutek to nie tylko wina braku białego puchu na ziemi. Po cichu liczyła na jakiś świąteczny cud. Chociaż rozsądek podpowiadał że to bez sensu, mimo wszystko jak zawsze miała nadzieję. Napisała do niego życzenia, w końcu to przecież Boże Narodzenie, nieważne co między nimi zaszło, to czas gdy milkną wszystkie spory. A on nawet nie napisał głupiego "dziękuję". Jej oczy zaszły łzami, lecz musiała je opanować gdyż właśnie zadzwonił dzwonek. Otworzyła drzwi i zobaczyła go. Stał ze spuszczonym wzrokiem, jakby bał się jej reakcji. -Co tutaj robisz? - zapytała -Życzyłaś mi, abym zasypiając mógł powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Teraz mogę szczerze to powiedzieć. Tylko z Tobą jestem szczęśliwy.
|