Dziś czuję niesamowite rozerwanie, tak jakbym była oderwana od swego ciała, ciężko to ubrać w słowa...a może całkiem łatwo, tylko ja po prostu już nie umiem mówić... pisać... czytać... słuchać...rozmawiać, doceniać, uśmiechać się, płakać, kochać, rozumieć,śmiać się, pomagać, współczuć, być zwykłym człowiekiem... aa najważniejsze- przecież ja nie umiem żyć...Ah Żyj wielokropku, tak wiele wyrażasz!
Mam 20 lat, (nie?) jestem ciężko chora, studiuję(zwyczajnie za mnie zadecydowali), mam kochającego chłopaka(czasami nie wiem, co czuję), całe życie przede mną(''nie znasz dnia, ani godziny'')- nie umiem nikogo/niczego docenić. Gdzie sens, gdzie logika?
|