Piąta rano, Ty znowu krzyczysz na całe gardło, że go nienawidzisz, on krzyczy głośniej: ''zamknij mordę'', jakby to miało rozwiązać ten problem, kolejny tydzień, kolejny weekend, kolejny wyszukany epitet, płaczesz, wybaczasz niesamowite patrząc w jego oczy przepite, jest północ, wóda płynie gardłem w dół, on znów obiecuje cuda i że będzie zawsze Twój, świecą gwiazdy ponad wami, piękna noc i nagle widno i dostajesz w pysk słowami, że to znowu zrobił z inną.
|